ONA:

Cały czas uważam, że książki, które mają w sobie elementy historyczne, biologiczne, chemiczne, fizyczne – no takie, które faktycznie objawiają jakąś prawdę, które mają sens naukowy, są moimi ulubionymi. Zżeram je z równym impetem, jak poranny wafel z masłem orzechowym. Ale mój gust, jeśli chodzi o ten gatunek, również bardzo się zmienia. Myślę, że te 5 lat temu trochę bardziej wkręciłabym się w tę książkę, o której dziś napiszę. Nadal – jest ona świetna, tylko mi faza na Starożytny Rzym już minęła.

168-146 rok p.n.e. Rzym. Macedonia. Kartagina. Przełomowy czas. Wojna goni wojnę, a przyjaźń, miłość, zdrada i śmierć mieszają się ze sobą w każdej chwili życia. Wojna – potężna, okrutna, która zmieni oblicze ludzkości i historii, chociaż nasi bohaterowie nie są tego kompletnie świadomi. Czas podbojów, pozyskiwania nowych ziem, chowania braci, którym nie udało ugiąć się pod ciosami wroga. Czas Kartaginy – nieugiętej od wielu lat. Kartaginy, która była przez bardzo długi czas wręcz nie do zdobycia.

Seria „Total War” to produkt, który w obiegu funkcjonuje już wiele lat i ma fanów liczonych w milionach. To przede wszystkim gra, ale David Gibbins, kanadyjski powieściopisarz, specjalizujący się w powieściach przygodowych i historycznych, robi ukłon dla fanów książek.

Sama powieść jest niesamowicie porywająca, wciągająca i przede wszystkim ciekawa. Czyta się ją szybko, bo i sporo się tu dzieje. Fajni fabuł, które są osadzone w czasach Wielkiego Rzymu docenią „fabularyzowanie” historii. Mamy tu zupełnie zwykłych bohaterów, na krwi której stworzono Imperium, ale którzy w historii zostali kompletnie zapomnieni. Mamy także tych, którzy kreowali ład i porządek tamtych czasów.

Może i jest napisana ciut zbyt „podręcznikowo”, ale jest ciekawa. Rozmach i koloryt epoki oddano w pełni. Emocje i historia.

Absolutny „must read” dla fanów growej serii. Także dla osób, które jarają się takimi tematami.