ONA:

Jest wiele biograficznych filmów albo takich opartych na prawdziwych historiach, które uwielbiam. Zakochana jestem po uszy w „Elizabeth”, w „Pianiście”, zakochana jestem totalnie w „Jak zostać królem”. Dlaczego? Już wyjaśniam…

Po pierwsze: to biografia (czy jest jeszcze ktoś na sali, kto nie wie, że kocham takie rzeczy?). To historia króla Zjednoczonego Królestwa, jego życia rodzinnego, drogi na tron i największego problemu, czyli jąkania.

Po drugie: To opowieść o tym, że za sukcesami Wielkich Ludzi czuwa zwykle cała horda pomocników, osób wspierających. I w tym przypadku tak było. Jerzy VI miał ogromne szczęście posiadać tak cudowną żonę i tak cudownego przyjaciela, jakim był Lionel Logue, jego logopeda. To dzięki nim udało mu się być prawdziwie dobrym władcą.

Po trzecie: To jednocześnie historia walki z samym sobą. Z własną niepełnosprawnością, własnym strachem. W tym przypadku, było to jąkanie. Król-jąkała? Nie. Jerzy VI przeszedł do historii jako wspaniały mówca, który swoimi orędziami do narodu, budował siłę podczas działań II Wojny światowej. Tak jak już wspominałam, nie osiągnął by tego, bez wsparcia najbliższych, ale jego siła charakteru pokazała, że z każdym uchybieniem można walczyć. Pod warunkiem, że się chce.

Po czwarte: Warto obejrzeć to dzieło, żeby zobaczyć jaką krzywdę można wyrządzić dziecku w jego pierwszych latach. Jerzy był wyśmiewany i szykanowany, zmuszany do praworęczności, gnębiony przez ojca i brata. I to wszystko narastało w nim z każdym rokiem, powodując coraz większe lęki. A to z kolei przekładało się na jego mowę.

Po piąte: Jako nauczycielka nie powinnam mówić takich rzeczy, ale popieram bardzo to stwierdzenie. Wykształcenie (typu papierek) to nie wszystko. Jedną z najważniejszych rzeczy, którymi należy się kierować w życiu to talent. Talent, który pozwoli osiągnąć sukces, bez dodatkowych tytułów naukowych, bez certyfikatów. Louge był człowiekiem, który pracował z weteranami, którzy na skutek szoku, stresu, urazu, tracili umiejętność płynnego mówienia. Pracował z dzieciakami. Pracował z monarchą jednej z największych potęg europejskich. Nie był dyplomowanym lekarzem, nie był logopedą. Miał dar, miał talent, miał sukcesy i doświadczenie. Był w swoich działaniach lekko kontrowersyjny, ale leczył. A ja kilkadziesiąt lat później, jeszcze zanim powstał ten film, czytałam o jego metodach w książce do Logopedii. To jest coś!

A do tego dołóżmy świetne role Colina Frith’a, Geoffrey’a Rush’a i Helleny Bonham Carter (jej, jak dobrze zobaczyć ją w roli normalnej kobiety, a nie jakieś czubki!). Ja za każdym razem, gdy go oglądam, jestem wzruszona. To film, który warto obejrzeć, bo może stanowić motywator, przykład, punkt zwrotny w życiu. Przecież w każdym z nas jest coś do poprawienia…

ON:

Polska okładka filmu „Jak zostać królem” dumnie atakuje nas hasłem „komedia oparta na faktach.”  Jakże zdziwi się każdy oglądający, gdy okaże się, że ma do czynienia z „dramatem obyczajowym opartym na faktach”.  Ciekaw jestem ile osób kupiło DVD, nabierając się na to hasło… Mimo, że mamy do czynienia z obrazem oscarowym, wiele osób może po prostu o nim nie słyszeć i przez złe podejście ominie ich naprawdę dobre kino obyczajowe.

Film opowiada historię króla Jerzego VI, który cierpi na szczególną przypadłość – jąka się. Pod okiem nadwornych szambelanów i szarlatanów, próbował różnych środków i metod, które nijak nie pomagały na specyficzną „chorobę.” Jak więc człowiek, mający problemy z płynnym mówieniem, zasłynął z tego, iż podczas II Wojny Światowej wielokrotnie jego przemówienia podnosiły na duchu cały brytyjski naród? Tak naprawdę doprowadziło do tego dwoje ludzi. Wierząca w swojego męża Królowa Elżbieta oraz wyjątkowy „lekarz” – Lionel Logue. To do niego przyszła zdesperowana kobieta. Właśnie nie królowa, ale kobieta która szukała pomocy dla swojego męża. Ona także zmusiła upartego Jerzego, aby Logue’a odwiedził. Logopeda jest specyficznym, charyzmatycznym człowiekiem, który potrafi postawić na swoim. Pierwsza wizyta monarchy kończy się sprzeczką z lekarzem, ale dochodzi do kolejnych, które zmieniają życie obu panów. Kolejne dni i tygodnie wspólnej pracy doprowadzają do zawiązania się wyjątkowej przyjaźni, która przetrwa nawet najgorsze i burzliwe momenty.

Tak naprawdę „Jak zostać królem” to film dwojga aktorów – Colina Firtha i Geoffreya Rusha. Obaj zagrali na najwyższym poziomie. Ich wzajemne rozmowy, złośliwostki, docinki są perfekcyjne. Nadal, pamiętając co napisałem na początku, film jest dramatem i nawet kilka, kilkanaście scen nie zmieni jego gatunku. Jednakże każdy element tego obrazu jest tak perfekcyjnie dobrany, że już po pierwszych dziesięciu minutach, będzie nam wszystko jedno, czy jest to komedia, dramat, czy sensacja, bo chłonąć będziemy kolejne sceny, czekając na ostateczny finał jakim jest…

 No właśnie zobaczcie sami, bo to naprawdę jeden z lepszych filmów 2011 roku.