Anna Zamojska – Nigdy więcej – recenzja
Czytanie takich książek, to przeżycie ciężkie.Nie, to nie jest ciężkie przeżycie. To kurewski koszmar. Ale my sobie siedzimy w spokojnym miejscu, jest Ci wygodnie. Ciepło. Nic Ci nie grozi.
Ania ma prawie 14 lat. Jest ofiarą przemocy seksualnej ze strony osoby duchownej. Po latach spisuje swoje wspomnienia. Świadectwo, które obdziera, krzywdzi, sprawia, że narasta w nas gniew i zwątpienie. A my jesteśmy tylko czytelnikami.
Krzywdzą osoby, którym zaufaliśmy
To historia o woli przetrwania. O krzywdzie, którą się dźwiga, ale która także udowadnia, że człowiek może przeżyć wszystko.
Paradoksalnie po tę książkę przede wszystkim powinny sięgać środowiska mocno związane z religią. Dlaczego? Bo przepełniona jest ona wiarą. Mi to niestety przeszkadzało, co nie zmienia jednak mojego kompletnego obrazu książki i tego, co autorka chciała pokazać.
W tej dziewczynie jest ogromna wiara. Wiara, która sprawiła, że ona przetrwałą w tym piekle. Ja, z każdym kolejnym wspomnieniem tego, co robił ksiądz, chciałam jego krzywdy. Ona – wybaczyła. I chyba na tym polega główne założenie tej historii. W mnie rósł morderca albo chociaż kat. Zresztą, to samo czułam po obejrzeniu dokumentu Sekielskich. Jeśli wiara jest darem, takim jak ładne śpiewanie, czy malowanie, to ja tego daru po prostu nie mam. Nie muszę mieć. Nie rozumiem za to tego, jak bardzo chroni się oprawców i jednocześnie jak łatwo wystawia się ofiary. Dziwi mnie to, że ludzie mając świadomość tego, ile w tej organizacji dzieje się złego i jak wiele wyrządza się krzywd – ciągle trzymają się duchownych.
Nie. Nie potrzebujecie ich, by być dobrymi ludźmi.
Pamiętnik nastolatki
I jeszcze o książce. Pisana jest prosto. Nawet bym powiedziała, że dziecinnie prosto. To kolejny cios dla tych, których wrażliwość jest nieco większa. Ta historia – jak i wiele innych, budzi wiele skrajnych emocji. Od nienawiści, po współczucie. We mnie obudziła także uczucie niezrozumienia. I bezradności.
Taki temat nigdy nie będzie lekki. I mam wrażenie, że nawet ogrom pozycji w szeroko pojętej kulturze nie zmieni podejścia ludzi. Tymczasem mapa diecezji w tym kraju (i nie tylko) usiana jest czarnymi punktami. Nie można wrzucać wszystkich do jednego wora. Ale trzeba mówić głośno i wyraźnie o tych, którzy w tym worze są. Przestańmy stygmatyzować ofiary, zacznijmy oprawców. Jeśli dla autorki „motorem” do stworzenia tej książki była Regina Brett, to ja mam głęboką nadzieję, że Anna Zamojska będzie motywacją dla innych ofiar, by powiedzieć „DOŚĆ!”