ON:

Studio Quantic Dream rozwaliło mnie na łopatki w roku 1999, kiedy to wydało grę „Omikron: The Nomad Soul”. Zakochany w tym tworze, starałem się przejść opowiedzianą historię tylko po to, aby usłyszeć utwory ukochanego Davida Bowiego oraz zobaczyć jego alter ego. To był pierwszy raz, kiedy gra zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie. Połączenie różnych gatunków pozwoliło na godziny zabawy. Minęło sześć lat i panowie ze studia, wraz Dawidem Cage’m na czele, wydają „Fahrenheit” – grę złoto. W tej produkcji nie było nic, co można było uznać za zbędne. Pamiętam jak przesiedziałem całą noc plus kawałek dnia, aby dowiedzieć się dlaczego główny bohater zabił mężczyznę w toalecie małej knajpki. Później nadszedł 2010 rok i cudowny interaktywny film – „Heavy Rain”. Czy wydany w 2013 roku „Beyond: Two Souls” powtórzył poprzedni sukces? Sprawdźmy.

Najnowsza produkcja Quantic Dream kontynuuje tradycję interaktywnych filmów, w których bohater czynnie bierze udział. Jest jednak mały problem, bo wydaje się, że ta opowieść cofa się o jeden, a może i dwa kroki względem swojej poprzedniczki. Wszystko dlatego, że do minimum uproszczono interfejs i ilość interakcji potrzebnych do ukończenia tego tytułu. Tak narpawdę gracz może czuć się bezpiecznie, bowiem z każdej opresji zostanie w jakiś sposób uratowany. Nie jest to „Heavy Rain”, gdzie nasze błędy kończyły się tylko w jeden sposób – śmiercią.

Tytuł ten jest więc opowieścią, która trwa dobrych kilka godzin, która jest lekko niespójna i ma dziury logiczne, a jednak nadal potrafi wciągnąć. Są w niej momenty wymagające od nas częstego naciskania przycisków, a są i takie chwile, w których nawet przez kilka, a nawet kilkanaście minut nie trzeba robić zupełnie nic, tylko czekać na rozwój wydarzeń.

O czym jest w takim razie dość krytycznie oceniania przez recenzentów gra i czy poza wstecznością rozgrywki ma ona jeszcze jakieś złe strony? Przede wszystkim to opowieść o samotności – pomimo posiadania własnego „anioła stróża”. Jej główną bohaterką jest Jodie Holmes, młoda kobieta, która poznajemy w dość nietypowych okolicznościach, bo na komendzie policji. Jej ciało pokryte jest ranami, a ona sama wygląda na przerażoną. Od tej chwil zaczniemy poznawać historię jej życia, dość nietypową historię, gdyż dziewczyna od małego złączona jest niewidzialną liną z dziwnym bytem, nazwanym przez nią Aiden. Ten „stwór” ma w sobie coś z ducha i w pewnym sensie przypomina „dziwne baloniki” z „Bezsenności” Kinga. Aiden jest swoistym opiekunem dziewczynki/kobiety, bo wiele razy ratuje jej życie. Niestety, przez to, że jej nadzwyczajne zdolności są znane rządowym naukowcom, od małego dziewczę mieszka w zamkniętym ośrodku, w którym jest badana i testowana. Dzięki niej naukowcy dowiadują się o istnieniu „drugiego świata”. Będziemy razem z nią zwiedzać także przeróżne zakątki i w pewien sposób wpłyniemy na jej życiowe wybory. Niestety, w pewnym momencie dziecko dorasta, a kobieta, która je zastępuje nie jest już tak potulna, jak była kiedyś. Ma dość pomiatania i wykonywania rozkazów. Jest tylko jeden problem rząd nie lub, jak się mu stawia jakieś warunki.

Trzeba przyznać, że gra jest naprawdę ładna, widać to po teksturach, widać w mechanice. Zdarzają się małe wpadki, jak kolizje podczas przechodzenia przez przeszkody, ale to drobiazgi. Najważniejsza w całej rozgrywce jest ta filmowość. W postać Jodie wcieliła się Ellen Page, zaś w Nathana, towarzyszącego jej przez dużą część historii lekarza i opiekuna – Willem Dafoe. Obie postacie są łudzącą podobne do swoich ludzkich pierwowzorów, to super rozwiązanie. Inne osoby, które występują w grze, także mają bardzo doby voice acting, ale to norma w grach Quantic Dream.

Po kilku godzinach przed telewizorem wiem jedno. Ta historia nie jest tak dramatyczna, jak „Heavy rain”, dziury logiczne oraz błędy stawiają ja piętro, a może nawet dwa niżej. Jednak to nadal produkcja, która cholernie wciąga tylko trzeba dać jej szansę.