dead island dc

ON:

Gdyby nie pojawił „Dead Island”, to nie byłoby „Dying Light”. To dość odważne stwierdzenie, ale dużo w nim prawdy. Duchowy przodek jednej z najlepszych gier o zombie doczekał się reedycji i to reedycji wyjątkowej, bowiem składającej się nie z jednej, a z trzech gier. Mowa o „Dead Island: Definitive Collection”, które dosłownie kilka dni temu pojawiło się na sklepowych półkach. Dead Island: Definitive Collection – recenzja

Zombie x 3

Od czasu, kiedy zwiedzałem Banoi, upłynęło trochę wody w rzece. Nie pamiętałem już wszystkich questów, nie wiedziałem gdzie poukrywane są różne przedmioty ułatwiające rozgrywkę itd. Kończąc grę na konsoli Xbox 360 miałem za sobą dobre 80 godzin rozgrywki, a drugie tyle przyszło poświęcić na kontynuację gry, czyli na „Repride”. Czasami się wkurzałem, czasami trochę nudziłem, ale całość dawała ogrom frajdy, a ucieczka z wyspy pozwalała na wykończenie hordy zombiaków.

Teraz te dwie gry znajdują się na jednej płycie. Dodatkowo, w konsolowej wersji gry, pojawia się mały bonus, w postaci „Dead Island Retro Revenge” – bardzo sympatycznego side-scrollera, utrzymanego w klimacie serii. Ot, taka ciekawostka. Gra na konsolę XBOX ONE zawiera wszystkie elementy na płycie. W przypadku konsoli PS4 płyta zwiera tylko pierwszą część, a dwa dodatkowe tytuły są w postaci cyfrowej i należy je ściągnąć z rynku PSN.

dead island marudzenie

Powrót na stare/nowe śmiecie

Remaster Dead Island wykorzystuje Chrome Engine 6. Zmiana ta powoduje, że lokacje, ludzie i zombie wyglądają dużo lepiej, niż w wersji na Xbox 360. Nowe tekstury, lepszy system oświetlenia, polepszone odrobinę sterowanie – to tylko kilka drobiazgów. Ważną zmianą jest nowy, poprawiony i ujednolicony interfejs gry. Jest teraz bardziej przejrzysty. Dzięki temu ponowne przechodzenie tej samej gdy jest dużo przyjemniejsze i wygodniejsze. Dodatkowo, bardzo miłym ukłonem w stronę graczy, jest zaimplementowanie w grach wszystkich wcześniej dostępnych DLC. Między innymi są to stroje dla postaci, rozszerzenie fabularne, czy też arena, na której musimy poradzić sobie z kolejnymi falami przeciwników. Sam remaster nie zmienia fabuły, nie wnosi nowych rzeczy do rozgrywki. Co w takim razie ma nas przekonać do zagrania w ten tytuł? Przede wszystkim to, że mamy do czynienia z jedną z lepiej „odświeżonych” produkcji. Wykorzystanie silnika, na którym powstał „Dying Light”, dało grom nowe życie. Dzięki temu warto ponownie wybrać się na Banoi, a jeśli jeszcze ktoś z Was nie grał w ten tytuł, to powinien zobaczyć, jak wyglądał „ojciec” DL.

Pomysł rzucenia samotnych turystów pomiędzy hordy zombie sprawdził się w 2011 roku i sprawdza się teraz. Może czasami rozgrywce brakuje trochę płynności, ale nie jest to zbyt częsta bolączka. Widać, że gra działa dużo lepiej na ONE, niż miało to miejsce na 360-tce. To czuć od pierwszych minut rozgrywki. Warto też zwrócić uwagę wszystkim tym, którzy nie grali wcześniej w te gry. To nie „Dying Light”, tutaj gra wymaga od nas więcej klepania zombiaków po pustych łbach, niż wyczynowego biegania po ośrodku turystycznym. Oczywiście nadal trzeba zwiedzić ogromne połacie terenu, ale aby nam ułatwić zabawę otrzymujemy samochód, który niejednokrotnie ratuje nam tyłek. Nie jest to może zabójcza maszyna z Dying Light: The Fallowing”, ale zawsze coś.

Stara szkoła dla wytrwałych

Wspomnę jeszcze trochę o znajdującym się w pakiecie „Dead Island Retro Revenge”. To naprawdę oldschoolowa gra, która daje wiele frajdy. Nie ukrywam, że jest dość wymagająca i czasami wystawia na próbę nasze nerwy oraz refleks, ale nie jest niemożliwa do ukończenia. Każdy poziom wymaga od nas odpowiedniego refleksu, odrobiny taktyki i zachowania zimnej krwi. Złe naciśnięcie przycisku, zbyt szybka zmiana „pasa” sprawia, że tracimy nasze życie. Warto pamiętać, że mamy ich tylko trzy. Tytuł ten sprawdza się świetnie w krótkich dawkach. 15-20 minutowe posiedzenia pozwolą dobrze się bawić, a przy okazji uniknąć nerwicy, gdy przyjdzie nam po raz kolejny powtórzyć poziom. Dobra z tą trudnością trochę przesadzam, ale trochę czasu trzeba poświęcić, aby wymasterować tę grę.

Czy warto?

Moim zdaniem tak. Techland dał graczom zestaw z najwyższej półki. Zestaw, którego cena jest adekwatna do zawartości. Znajdujące się w pudełku gry nadal dają masę frajdy i pozwalają na rozprawienie się z zombiakami na wiele, naprawdę widowiskowych sposobów.

Grę do recenzji udostępniło wydawnictwo Techland

[buybox-widget category=”game” name=”dead island definitive collection” info=”deep silver”]

Dead Island: Definitive Collection – recenzja