ONA:

Nigdy nie byłam fanką powieści romantycznych. Ja mam ten gen upośledzony i mnie tego typu historie nudzą i doprowadzają do śmiechu, a nie do porywów serca. „Duma i uprzedzenie”? Ech… Jane Austen wszystkie swoje książki pisała tak samo. Ona dała podwaliny pod twórczość Daniele Steele i Jackie Collins.

Ale u Magdaleny Knedler jest nieco inaczej… Pan Darcy – ten, dla którego wiele czytelniczek traciło głowy, ten, który powodował rumieniec na twarzy i zawilgocenie bielizny. Pan Darcy – ten dumny i zarozumiały – a u Knedler, jak wskazuje tytuł – niezbyt żywy.

Dobre to jest. Zabawne, przepełnione klimatem, porywające. To jedna z tych książek, które może nie są tym „pierwszym wyborem”, ale i tak warto. Podejrzewam, że fanki „Dumy i uprzedzenia” zapowietrzają się za każdym razem, gdy widzą ten tytuł, ale nadal – książka jest warta uwagi, nie tylko jeśli jest się fanem prozy Austen.

No więc mamy plan zdjęciowy kolejnej adaptacji tej książki. Aktorzy niezbyt rozsądnie zostali dopasowani do swoich ról, ale hej – tego chcieli twórcy. Nad całą produkcją „wisi” coś dziwnego i niepokojącego. A kiedy znajdują Petera Murphy’ego, który ma grać pana Carcy’ego – nieżywego, wszyscy wstrzymują oddech…

Zaskakująco dobra jest ta książka. Lubię takie zawirowania, lubię gdy tajemnica miesza się z dowcipem, a wszystko bardzo przyjemnie zanurzone jest w bardzo brytyjskim stylu.

Książka jest lekka, moim zdaniem idealna w podróży. Czaruje, wciąga i bawi. Autorka bardzo sympatycznie i skrupulatnie wprowadza nas w historię i mimo mnogości wątków i bohaterów, finalnie daje nam całkiem sympatyczne zakończenie.