ONA:
Długo zastanawialiśmy się jak ugryźć temat gier i książek, bo w gry to ja nie gram, a książki czytamy zgoła inne. No cóż, w tych przypadkach będziecie zdani na recenzje jednostronne, bo nie ma się co męczyć.
Moją pierwszą książką, którą opiszę, będzie długo męczony przeze mnie pustak, czyli biografia jednego z największych twórców w historii, czyli dziś o panu Jabłko…
Jestem użytkownikiem produktów firmy Apple, pracuję na nich, bawię się, odpoczywam dzięki nim. Pomagają mi w codziennym życiu i nie wyobrażam sobie żeby je wymienić na coś innego. Tak, jestem fungirl Appla i jestem z tego dumna.
O samym Jobsie wiedziałam niewiele. Taki tak facecik w czarnym golfie. Po przeczytaniu jego biografii stwierdzam, że poza tym, że był wizjonerem i geniuszem, był również zdrowo pieprznięty. Pokusić się można o stwierdzenie, że każdy wielki człowiek, który zrobił dużo i jeszcze więcej osiągnął, musi mieć jakąś skazę. Skazą Jobsa był perfekcjonizm. Był artystą, działającym pod prąd. Nie wstydził się tego, że „inspirowały” to cudze pomysły. Książkę męczyłam straszliwie długo, bo to solidna knicha i do tego jest dość niespójna. wiadomo, to biografia, więc trudno tu mówić o jakiś zrywach akcji, jednak wątki czysto techniczne mnie wykańczały. Bardzo dobrze czytało mi się strony, które opisywały życie prywatne Jobsa. Świetnie byłoby poznać tego człowieka, ale na pewno nie chciałabym z nim pracować i należeć do jego zespołu, ponieważ on wykańczał ludzi, wysysał z nich kreatywność i zmieniał w produkty. Dzięki temu mogę teraz napisać tą recenzję.
Książka jest świetnie przetłumaczona. Wklejki ze zdjęciami są kapitalne (w ogóle zdjęcia są mega). Pozycja nie tylko dla fanów marki. Każda osoba, która chce poczuć wiatr w żaglach i kopa w dupę powinna tą biografię przeczytać. Bo Steve Jobs pokazał jak dojść do CZEGOŚ.