ONA:
Rok 2009. Mam 23 lata i po raz pierwszy widzę „Oszukać przeznaczenie” w kinie. Ba! Jestem na filmie w 3D, a wierzcie mi, niezbyt ochoczo chodzę na produkcje w trójwymiarze, odkąd na „Avatarze” miałam ochotę rzygać do kubka z colą. Po seansie jestem jeszcze bardziej zauroczona tą serią. Wiem, źle to o mnie świadczy, jako o człowieku, którego nakręcają latające bebechy, nie wspominając już o tym, że gust filmowy mam do wymiany. Pieprzyć!
Tym razem akcja dzieje się na torze wyścigowym. Nick z przyjaciółmi oglądają samochody, które krążą jeden za drugim. Wtem kolesia dopada wizja: samochód uderza w widownię, a to dopiero początek. Wiele osób ginie w średnio estetyczny sposób. Krew płynie strumieniem, wraz z „mięsną” zawartością ciał ludzkich. Potem boom – Nick wraca do realności. Za wszelką cenę chce uratować swoją ukochaną i przyjaciół. Razem z nim wyścigi opuszcza kilka osób. A potem zaczyna się rozpierdol. Ocaleni są cieszą się, że przeżyli tę masakrę, tylko niedługo później w dziwnych okolicznościach giną pierwsze osoby. Nadia jest ścięta przez oponę, Carter zostaje spalony, a Samantha dostaje kamykiem w oko na tyle skutecznie, że już się nie podniesie. Zostało jeszcze kilka osób… A śmierć w planie ma jeszcze wessanie przez rurę w basenie, zgniecenie przez wannę i oczywiście kilka „wypadków komunikacyjnych”, chociaż moją ulubioną sceną było wgniecenie w płot.
„Oszukać przeznaczenie 4” jest jednym z nielicznych filmów, które dobrze mi się oglądało w 3D. To jeszcze nie były czasy, w których każdą produkcję robiono w trójwymiarze, więc nie było to oklepane, tylko naprawdę robiło wrażenie. Poprzednie części były obrzydliwe, a tu ta obrzydliwość była wręcz namacalna! Oczywiście trudno tu mówić o jakieś głębi, o wspaniałym aktorstwie, o emocjach, które dają do myślenia. Jedyne, o czym ja myślałam podczas seansu, było to, czy faktycznie człowiek może przejść przez płot. To mi wystarczy. Tego typu dzieła tworzone są dla zabawy, ale trudno odmówić im kreatywności. Szablon jest taki sam, zmieniają się w nim jedynie detale, ale pod względem uśmiercania bohaterów – twórcy nie mają sobie równych. A poza tym, to się po prostu dobrze ogląda. 90 minut naszpikowanych jest akcją i efektami, nie ma chwili wytchnienia, nie ma spokoju.
ON:
No i nareszcie dochodzimy do moich dwóch ulubionych części „Oszukać przeznaczenie”. „Final Destination 4” oraz „Final Destination 5” to filmy, które dały nowe tchnienie całej serii. Stały się bardziej plastyczne, a dorzucenie do obrazów efektów 3D było chyba strzałem w dziesiątkę. Dziś będzie o czwartej części.
Nie napalajcie się. Początek serii nie różni się niczym od tego, co widzieliście wcześniej. Tyle, że tym razem przenosimy się na wyścigi samochodowe. W sektorze nr 180 zasiada grupka znajomych, którzy chcą obejrzeć to, co dzieje się na torze. Oczywiście mają ze sobą jedzenie, picie i dobry humor. Gdy już poznamy kilku głównych bohaterów, zaczną dziać się rzeczy dziwaczne. Każda z nich nie jest przypadkowa, wygląda jakby jakaś siła wszystko zaplanowała, by teraz rozpocząć zabawę. No i zaczyna się. Mała śrubka, następnie klucz, rozlany olej i na torze mamy armagedon. Zabezpieczenie trybun to kpina, a spanikowana publika jest jak spłoszone, bezmyślne zwierzę. Kolejne osoby giną w mniej lub bardziej krwawy sposób, a gdy przychodzi kolej na głównego bohatera, to dochodzi do siebie i zdaje sobie sprawę z tego, że wszystko było pewnego rodzaju wizją, przewidzeniem. Tyle, że za chwile na torze zaczynają się dziać rzeczy, które widział kilka minut wcześniej podczas wizji. Nick, bo tak ma na imię główny bohater, wpada w lekką histerię, wyciąga z wyścigów znajomych oraz grupkę ludzi i dzięki temu ratują skórę. Problem jest taki, że nie mają pojęcia, że prawdziwy koszmar zacznie się dopiero teraz, gdy śmierć upomni się o swoje.
Muszę przyznać, że sposoby zrobienia krzywdy bliźniemu są w tej serii bardzo „wyszukane”. Nie ma tutaj miejsca na kompromis. Wszystkie osoby muszą zginąć, ale podobno jest szansa na uratowanie własnego tyłka. Jaka? Sprawdźcie sami, bo naprawdę warto. Każdy, kto jest fanem tej serii musi obowiązkowo obejrzeć część 4-tą. Dzieje się tutaj dużo, widowiskowo i bardzo krwawo. Najważniejsze, że film zbliża nas do zakończenia serii, która robi to w sposób wyjątkowo dobry. Ale o tym przeczytacie już jutro.