ONA:

Leży przede mną dosyć grubawa knicha. Na okładce dominującym kolorem jest czerwony, ale widzę tu też żółty biały i czarny. Wyróżniała się na półce, w miałkim towarzystwie celebrytów, którzy piszą autobiografie. J.K. Rowling kojarzyła mi się wyłącznie z przygodami czarodziejów, a tu się okazuje, spłodziła coś nowego. Zerknęłam na tył. „Pierwsza powieść J.K. Rowling dla dorosłych”. Kuszące. Przeczytałam opis. Zaśmierdziało mi lekkim kryminałem, więc książka poleciała do koszyka. I z każdą kolejną stroną zastanawiałam się co jest z nią nie tak, że jednocześnie nudzi i wciąga… Wszystko dzieje się w małym, angielskim miasteczku, jakich wiele. Autorka dość realistycznie opisuje detale, więc jak ktoś kiedyś widział namiastkę takiej prowincji, to łatwo może sobie wyobrazić. Początek jest dość zaskakujący. Kiedy wydawało mi się, że właśnie poznaję głównych bohaterów, jeden z nich – Barry, bezczelnie umiera. A potem pojawia się kolejna grupa bohaterów. I kolejna. I kolejna. Mamy ludzi dorosłych, kobiety i mężczyzn. Mamy grupę nastolatków, są dziewczyny, są chłopaki. Mamy żony, mężów, mamy kochanków, mamy samotne matki, matki-narkomanki, mamy dzieciaka z odparzonym dupskiem. Kosmos. Istny katalog osobowości i temperamentów, problemów i oczekiwań. Każda z tych osób jest w jakiś sposób zła i dobra. A wszystko osadzone jest w małym Pagford…

Tematyka głównie krąży wokół miejscowej polityki, na którą zerkamy pod różnymi kątami. Ale idźmy dalej. To również historia o tym, jak śmierć jednej osoby wywraca życie innych. To również powieść o stereotypach, o naznaczaniu ludzi z powodu ich wiary, poglądów, z powodu ich korzeni czy pochodzenia, co z biegiem stron okazuje się być bardzo zdradliwe. Mimochodem możemy dochodzić do wniosków, które związane są z moralnością, z byciem fair, z dążeniem do celu, niekoniecznie po trupach. Do tego mamy zderzenie świata młodych, ze starymi. Rodzice nienawidzą swoich dzieci, a dzieci nienawidzą dorosłych. Synowe zabijają wzrokiem teściowe i odwrotnie. Szesnastolatka z bagażem doświadczeń jest dojrzalsza niż jej matka. A inna matka fantazjuje jak nastka o członkach zespołu muzycznego. Całość zdaje się być bardzo wstrząsająca, ale i niestety… nudna! Przynajmniej w pierwszej części… Potem, gdy bohaterowie nabierają coraz solidniejszego kolorytu, coś zaczyna się dziać. Końcówka zaskakuje, okazuje się, że okładkowy opis, sugerujący kryminał, jest bujdą. Tu mamy rozprawę o ludziach i ich słabościach. Pierwszych trzysta stron to nic innego jak stworzenie portretu psychologicznego bohaterów, wymieszaniu ich losów i dróg życiowych, upchaniu do tego z jednej strony dobroci i wielkoduszności, z kurwami, dragami, z wykorzystywaniem, gwałtem i knuciem.

My mieszkamy w takiej małej miejscowości, gdzie każdy zna każdego (okej, Dave dopiero poznaje). Wiem jak to wygląda od środka. W dużym mieście każdy jest anonimowy. Ba, często nie znasz nazwiska swoich sąsiadów. Na zadupiach czas biegnie inaczej. Wolniej, niekoniecznie spokojniej, ale człowiek bywa obdarty z prywatności.

Nie znałam do tej pory twórczości pani Rowling. Przeczytałam w mękach pierwszy tom przygód Harry’ego i nie spodobało mi się wcale. Jej najnowsza książka dalej jest dla mnie zagadką, bo skoro 3/4 było takie se, to chyba ciężko powiedzieć, że jest jakimś wybitnym dziełem. Ale potem jest reszta, która mi się podobała. Jest pisana lekko. Bohaterowie nie są wybitni, są zwykli, ale i zaskakujący. Ich postawy moralne, ich wybory, ich umiejętność walki o innych lub tylko o własną osobę skupia uwagę. Nagle wszystko łączy się w całość i kończy. Jeśli komuś wpadnie w ręce ta powieść, radzę dobrze skupiać się na bohaterach, ich rodzinnych i zawodowych powiązaniach, bo łatwo się pogubić. Książka absolutnie nie dla dzieci, nie tylko ze względu na treści, ale i na sposób prowadzenia fabuły. Nadal ciężko mi określić, czy ją polecać, czy nie. Powiem tak… Warto przemęczyć się przez większą część, by potem zjeść smaczny deserek.