ONA:

To, że Nergal tworzy autobiografię, wiedziałam już jakiś czas. To było bardziej niż pewne – chcę ją mieć, przeczytać, a potem położyć między NIMI: Freddiem, Albertem, Stevem i Elżbietą. Tak, to prawdziwy politeizm. Miks umysłów, przekonań, zawodów i życiorysów – moi bogowie.

Nie pamiętam w jakich okolicznościach to było, ale gdzieś mimochodem na facebooku Behemotha przeczytałam, że ruszają „zapisy” na ekskluziwy w preorderze. Dopiero Dave mi uświadomił, jak to cudownie mieć w rękach coś wyjątkowego, wyjątkowszego niż to, co może dostać przeciętniak w empiku. Wiedziałam, że jak tylko wrócę do domu, zamówię książkę i będę wyczekiwać na wysyłkę. I przyjeżdżam do domu. Podczas kolacji chciałam Dewjowi zakomunikować, że MUSZĘ mieć ją, a nasza rozmowa wyglądała mniej więcej tak:

D: Wiedziałaś, że Ner wypuszcza swoją autobiografię?

P: TAAAK! I właśnie chciałam…

D: A wiedziałaś, że jest już preorder?

P: TAAAAAAK! Zjem i ją zamów……

D: No. Zamówiłem Ci ją.

P: AAaAaaAAAA!!!

A on do tego jeszcze knuł z wydawnictwem.

Wyczekiwanie na dostawę nie miało końca. Ale w końcu nasz uroczy listonosz przywiózł kartonik. Po zerwaniu patrzył na mnie On. Rozchylam okładkę. Wypadają zakładki i naklejka z logiem Behemotha. Przerzucam kolejną stronę. Tą, na której pojawia się dedykacja „Moim rodzicom”. I nad tym widzę jakieś litery. Kiedy w końcu umysł umiał skupić się na czarnym tuszu, rozlanym na białej kartce widzę „Dla Pauliny – Nergal”. Dawid, TY GAMONIU!!! Nie, tak nie powiedziałam. „Ja pierdole” samo ze mnie wyszło, chociaż nie powinno, wszak jestem odpowiedzialnym pedagogiem.

Podejrzewałam, że książkę zjem w 2, góra 3 posiedzeniach. Niestety, po drodze dopadło mnie mega przeziębienie (kara boska?) i zmęczenie, więc koniec końców, czytałam ją niecały tydzień. W łóżku do poduchy, rano śniadania, w każdej wolnej chwili. I jako absolutny fan biografii stwierdzam, że jest REWELACYJNA. Złamana została sztampowa konwencja, która tak strasznie drażni mnie, m.in. w bio Danuty Wałęsowej, czyli pisanie w pierwszej osobie „Urodziłam się, blabla” – tu mamy wywiad. Wywiad-rzeka, który z Adamem przeprowadzili Piotr Weltrowski i Krzysztof Azarewicz. Książka jest grubaśna, wydana przepięknie. Jest tu mnóstwo zdjęć, skanów, do tego kapitalne grafiki, rodem z przeszłości, plątające się pomiędzy epokami. To wszystko dodaje niesamowitego klimatu. Ale wróćmy na chwilę do zdjęć. Sama sesja „okładkowa” wypadła rewelacyjnie. Trzymam książkę w ręce i widzę nieco przerysowany portret. Widzę przenikliwe oczy i żyłkę na prawej skroni. Widzę grymas twarzy, który mówi o niczym. Nie wiem, czy on jest wkurwiony, czy smutny, czy radosny. Jest Mona Lizą, tylko z zarostem. Patrzy. Przenikliwie. Ivo Ledwożyw, twórca zdjęcia, zrobił coś kapitalnego. Czapki z głów.

Sama książka jest zupełnie niebanalna. Nie jest to historia przedstawiona pod kątem „urodziłem się wtedy, tam, z matki swej i ojca swego”. To bardziej historia przeistoczenia się Adama Michała Darskiego, w Adama Nergala Darskiego. A obok kręci się wiele wydarzeń pobocznych. Dla mnie to jeszcze historia tego, jak Nergal stał się absolutnie wolnym człowiekiem, którego nie ogranicza nic. Nawet własna wyobraźnia. Ba, po tej lekturze śmiem twierdzić, że jest w nim ta sama pasja, która drzemała w założycielu firmy, która stworzyła mój komputer z jabłkiem. Jest pomysł, jest wizja, teraz trochę czasu na realizację – i oto mamy efekt. Niezależnie, czy to nauka gry na gitarze, zdjęcia promujące pierwsze materiały muzyczne, niezależnie czy jest to pomysł na koncert, czy walka z chorobą. I właśnie, dla przeciętnego Kowalskiego, który nie odstaje od szeregu ludzi, słuchających tego co wszyscy, oglądających to co wszyscy, Nergal jest byłym partnerem Dody, który walczył z białaczką. I w sposób niezwykle podnoszący na duchu Ner opisuje jak przygotowywał się do tej batalii. Tak, batalii. On ciągle walczy. On ciągle podnosi miecz – raz, przeciw Nowakowi, który z tego co wyczytałam w sieci, znowu wytacza przeciw Adamowi proces, innym razem walczy z ograniczeniem, które wynika z wąskich horyzontów, a potem walczy o siebie. Przy tej całej jego bojowości, nie umiem oprzeć się wrażeniu, że to po prostu miły i sympatyczny człowiek, dobry w swojej dobroci, ludzki. Humanista, pochłonięty historią, filozofią, ale nie wykształciuch, który wykuł kilka cytatów z „modnych” książek, którymi rzuca, niezależnie czy pasują do sytuacji, czy też nie. Wiedza z Adama bije. Wiedza muzyczna. Wiedza naukowa. Wiedzą o kościele zawstydziłby pewnie niejednego praktykującego. Zresztą, niejednokrotnie w książce to pokazuje. A wertując kolejne strony, które pochłaniają zupełnie, dochodzimy do punktu, w którym ot, naturalnie stwierdzamy, że nie taki Nergal groźny, jak go malują. Po drodze mijamy kilka historii o pierwszej „zabawie” na leżakowaniu w przedszkolu, o rockowym życiu w trasie, mamy historie nasączone dragami, alkoholem i dupami, ale cóż, rock n roll się dzieje! Nikt raczej nie podejrzewa, że taki zespół, z takim anturażem, muzyką, ideami, w busie, który przewozi ich od jednego miasta, do drugiego, gra w bierki lub haftuje, zasłuchując się w nowe produkcje miałkich zespołów typu Myslovitz. Zresztą, sam podmiot liryczny rozprawia się w książce z mysłowickim bendem dość ostro. Coś jak z Biblią, na tym już historycznym koncercie. To wydarzenie również w książce się pojawia i jednocześnie Adam wyjaśnia, czemu nie bierze się za Koran. Książka jest bezkompromisowa. Osoby, które mają problem z rozszerzeniem horyzontu, choćby teoretycznie, stwierdzą jednoznacznie, że jest obrazoburcza. A tymczasem ja widzę jedną, wielką całość. Całość, która wręcz krzyczy „Nie ograniczaj się” – bo właśnie na tym polega ta cała walka Nergala. Nie można myśleć, że to człowiek, który pozbawiony jest wartości. Ale nie daje sobą rządzić, nie bawi się w gierki. Stąpa po ziemi, hołduje hedonistycznym zasadom, ciągle doskonali się, bo dla niego ma to ogromne znaczenie. Wieczne dionizje, niekoniecznie z morzem alkoholu i cipek. Dionizje, które balansują między sacrum a profanum, między realnością, a metafizyką, między rzeczami materialnymi, a tymi, które bogacą człowieka wewnętrznie.

Jeśli ktoś liczy, że z książki wyleje się samo zło, przepisy na 666 potraw z kota, propozycje tańców na grobie oraz wyznania czy Doda jest dobra w łóżku, czy nie – mocno się zasmuci. Jeśli chcecie poznać ploteczki i wyznania świeżego „celebryty” (swoją drogą, jak można o muzyku, który od 20 lat zżera zęby w muzyce powiedzieć „celebryta” tylko i wyłącznie dlatego, że pojawił się w szołbizie, w trochę bardziej obrokaconym grajdziołku?) i przewodnik jak zostać satanistą – będzie musiał poszukać w innych źródłach. Znajdziemy tu za to mnóstwo walki: o ideały, o miejsce w historii, o zdrowie. Znajdziemy kilka, nazwijmy to „kontrowersyjnych”, fragmentów, które zostały bardzo rzeczowo wyjaśnione. Nie ma niedomówień. Są pytania, są odpowiedzi. Jest czasem gorzko, ale bywa też i słodko, ciepło i dowcipnie. Jest ironia, jest żart, jest sarkazm. Jest wierność ideałom, jest wolność, jest zwycięstwo.

Rogi w górę!