Początek tego roku był dla mnie okrutnie stresujący. Remont na cały dom, drugi pies, pracy od groma, ciągłe wyjazdy do marketów budowlanych, załatwianie jakiś kafelków, rurek… Nadal nie wiem jakim cudem dotrwałam do końca remontu – ale dotrwałam… I w te stresujące dni i wieczory, uciekałam do dwóch kompletnie różnych książek. Jedna to kryminał, a druga to klasyczny „moczyciel majtek”. Żeby nie było – tę drugą skończyłam wcześniej i to od niej zacznę recenzowanie.
Agata Suchocka – Woła mnie ciemność – recenzja
E.L. James swoimi opowieściami o przystojnym i bogatym Grey’u i jego ukochanej rozjuszyła okolice intymne wielu kobiet na całym świecie. Książki z podtekstami erotycznymi znowu wróciły na piedestał literatury babskiej, bo ja pamiętam czasu, gdy o romantycznych uniesieniach pisały królowe romansu: Daniele Steele, Jackie Collins, Nora Roberts. James poszła jeszcze… głębiej. Jej dzieło – nędzne pod wieloma względami – mimo wszystko stało się hitem sprzedażowym.
Agata Suchocka i jej książka „Woła mnie ciemność” mocno pretenduje, by ją również wprowadzić w kanon literatury pobudzającej. I bardzo ciekawe jest to, że książka ta dostaje na ogół bardzo przychylne recenzje. Cóż – moja też taka będzie. Bo nie ma tu ckliwego bajdurzenia, tandetnych aktów rozkoszy, słabego poziomu języka, a jest powieść, która intryguje i otwiera umysł. Dobre czytadło!
Trochę początkowo miałam wrażenie, że rozpracuję fabułę szybko. Bo podobne motywy już pojawiały się w literaturze, a skoro i tu są – musi być tak samo. Guzik. Nie wszystkie wampiry są sobie równe, co udowadnia Stephanie Meyer i jej saga „Zmierzch”. Cholera… coś jest z tymi wampirami, że mnie książki o takiej tematyce wciągają, a to przecież jakaś tam forma fantasy, którą szczerze gardzę… Więc tu chyba chodzi o seks.
Młody dziedzic imperium plantacyjnego wyrusza z Luizjany wyrusza w świat, by uczyć się życia, prowadzenia biznesu. Londyńska uczelnia już czekała na bogacza, ale wydarzyło się coś, co zmieniło na zawsze jego losy. Wojna Północ-Południe sprawiła, że nasz bohater spada na niziny społeczne. I wtedy spotyka kogoś, kto mu pomaga… Ale przecież nie ma się co łudzić, że zrobi to za darmo.
Książka wciąga. Ma świetną fabułę i chyba wszystkie możliwe rodzaje pożycia intymnego. To tak na zachętę. Bo skoro jeszcze zima trzyma tak bardzo, to trzeba się rozgrzewać jak tylko się da.