ONA:

Lato, ciepły klimat, morska bryza, drinki z palemką i ta nieodparta pokusa zamoczenia sobie bez zobowiązań, w myśl ogólnie przyjętych zasad wakacyjnego romansowania – filmów tego typu było, jest i będzie od groma, ale popyt rośnie każdorazowo, gdy tylko temperatura zaczyna przekraczać 25 stopni. Szczególnie, gdy jest się młodym i beztroskim osobnikiem.

Film „Seksualni, niebezpieczni” (nawiązania do tego jakże wybitnego utworu muzycznego, są oczywiste) opowiada historię 4 kumpli z Anglii, którzy wraz z początkiem wakacji pragną oddać się przygodzie i odbić ognistą Kretę. Will jest naszym narratorem i chyba najrozsądniejszym elementem całej ekipy. To typowy geek, który wszystko analizuje i planuje. Simon właśnie został porzucony przez swoją ukochaną. Za wszelką cenę chce ją odzyskać, ale za dużo sensu w jego działaniach nie ma. Neil ma dziwną definicję zdrady i najwyraźniej pociągają go stare raszple, ale to Jay jest chyba z tego składu najgorszy. Typowy buras, mocny jedynie w gębie i z kolegami. Żałość na dwóch nogach, która początkowo bardzo nas irytuje, by potem zyskać odrobinę sympatii. Przyjaciele postanawiają zaszaleć na greckiej wyspie i oddać się beztroskiemu piciu i bzykaniu – przynajmniej tak sobie zakładają. Oczywiście, nic nie może być zbyt proste. Hotel jest norą, kluby bywają przeciętne, laski obojętne, ale wódka wchodzi jak nigdy. Jednak prawdziwe przygody zaczynają się wtedy, gdy na horyzoncie pojawiają się jakieś urocze łanie. Do dzieła!

Od przeciętnego filmu tego typu, w którym banda młodzieńców zrywa się z łańcucha macierzyńskiego i postanawia szaleć do porzygu, różni się tym, że mamy tu sporą dawkę angielskiego humoru, który jest bezczelny i chamski, i który nie wszystkim spodoba się. Ja tam parę razy dosłownie rżałam, ale poziom mojego „gustu komediowego” jest dosyć żenujący. Merytorycznie – słabość. Nie ma co się oszukiwać – to ponadczasowego „Eurotrip” nawet nie sięga. Ba, nie zahacza nawet o drugą część „American Pie”. Pan reżyser nie ma zbyt dużego doświadczenia, podobnie zresztą jak scenarzyści, którzy tworzyli fabułę chyba pod wpływem czegoś mocniejszego. Albo przynajmniej mieli grypę. Jelitową.

Przytępienie się drinkiem, dwoma, no – góra siedmioma, zdecydowanie uprzyjemni seans. Ale obejrzeć można. Szkody na układzie nerwowym będą znikome, w odróżnieniu do „Sharknado”, którego już też widziałam i po którym już nic nie będzie takie same. Szczegóły – wkrótce.

ON:

Chamskie komedie trafiają w mój gust, jak strzelec wyborowy w dziesiątkę. Bawią mnie takie wredne, złośliwe komentarze, brak poprawności politycznej i zlewka ze wszystkich świętości. Życie jest krótkie, śmiejmy się z niego. Jednak, gdy na plakatach widzę hasła w stylu: „Najśmieszniejsza komedia dekady”, to zaczynam węszyć podstęp. Dlaczego o tej komedii nic od tej pory nie słyszałem? Coś tu śmierdzi, śmierdzi jak pielucha bobasa.

Powyższe hasło znajdowało się na polskim posterze filmu „Seksualni, niebezpieczni” i jak w 90% przypadków minęło się z prawdą. Historia jest tak oklepana jak tyłek grubej murzynki. Czterech kumpli, którzy jeszcze nie ciupciali (a są już po liceum i czas najwyższy, aby przed studiami wypuścić wacki na wolność), postanawia zrobić wypad na Kretę i tam zaznać żywota Casanovy. Tylko, że to już było – w wersji amerykańskiej. Brytole postanowili zrobić to trochę inaczej i do całości dowalili trochę „przaśnego”, angielskiego humoru. Nie ominie was wysłuchanie wiązanek, których nie powstydziłby się niejeden szewc. Tych czterech kolesi wyjeżdża na wakacje z dość dużym bagażem życiowym i będzie on skutecznie przeszkadzał im w swobodnej zabawie. Najtragiczniejszy jest jednak Simon. Chłopaka właśnie rzuciła dziewczyna, ale on nadal ją kocha i lata za nią, jak pies za suką. Dla niego wakacje to druga szansa, bo ukochana także będzie przebywać w tym kurorcie. Warto także zwrócić uwagę na to, że przyjaciele są kompletnymi nieudacznikami, już prędzej Cygan sprzedający dywany, zamoczy, niż te upośledzone foki. Ich podryw jest tak toporny, jak ryj zawodowego boksera po 100 przegranych walkach. I pewnie bym spuścił to dzieło w lokalnym szalecie, ale niestety, ma ono momenty. Czasami teksy są tak abstrakcyjne, dialogi tak chamskie i wredne, że mój potworny brat bliźniak nie mógł wytrzymać i brechtał jak pojerdolony. Te momenty ratują ten film, ale nie napalajcie się, bo łącznie znajdziecie tutaj około 20 może 30 minut tego humoru, reszta jest na poziomie dialogów i scen z „Kiepskich”. Twórcy upchali tu jeszcze wątek romantyczny, można powiedzieć miłosny, oczywiście każdy z chłopaków pozna miłość swojego życia i będą się (jak króliki) długo i szczęśliwie.

W o wiele lepszym wykonaniu widzieliśmy podobny motyw choćby w „Eurotrip”. „Seksualnych, niebezpiecznych” można obejrzeć w akompaniamencie flaszki wódki, ale czy nie szkoda alkoholu na zmywanie niesmaku, jaki pozostanie po seansie? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie.