ONA:

Nie lubię, gdy ludzie odpowiedzialni za reklamę porównują coś do czegoś. Rodzi to niepotrzebną nadzieję, ale nadzieja przyciąga. Jeśli czytam, że coś jest równie wstrząsające co „Siedem”, to moje oczekiwania wręcz skwierczą. I nie mówię, że książka, która wpadła mi w ręce była zła, ale porównanie jej do filmu Finchera jest jak zestawienie Golfa z Ferrari. I jedno, i drugie służy do przemieszczania się. I jedno, i drugie ma swoich fanów. Ale to, co je odróżnia, to perfekcyjność…

Tallow to gliniarz, który na ogół najpierw pracuje głową. Lubi czytać, fascynuje go historia, a wraz ze swoim partnerem zawodowym tworzą naprawdę dobry duet. Są skuteczni, uzupełniają się. Niestety, podczas „rutynowej” akcji drugi gliniarz ginie. Nagi i uzbrojony koleś, który wkurzył się na nakaz eksmisji, sterroryzował cały budynek, a potem strzelił w stronę nowojorskich policjantów. Mózg Rosato trysnął na wszystkie strony, niczym pryszcz na twarzy nastolatka. Ale nie liczcie na to, że to właśnie ten wątek będzie głównym tematem powieści „Wzorzec zbrodni”, napisanej przez Warrena Ellisa. Będąc ciągle w domu, w którym Tallow stracił partnera, nagle coś go pchnęło w stronę mieszkania, do którego nikt nie umiał się dostać. I kiedy nasz bohater wszedł do niego, z przerażeniem dostrzegł, że całe jest wypełnione bronią, ułożoną w finezyjny, dziwny wzór. Jedno miejsce, dziesiątki, ba, nawet setki sztuk broni… Policyjni technicy zabrali kilka sztuk do analizy. Jej wyniki zamroziły krew całej policji. Okazuje się, że z każdej strzelano. Raz. I skutecznie. Z każdej kogoś zabito. Nagle wszystkie niewyjaśnione, zamknięte, dawne sprawy zostały otworzone, a do kupy ma to wszystko poskładać właśnie Tallow. Każda broń to kolejne zabójstwo… I musicie coś wiedzieć. Typowy dzień nowojorskiego policjanta to np. zabite dziecko, które zostało zmumifikowane i aktualnie służy do transportu dragów. Albo para staruszków, którzy zostali zabici we śnie i na których znaleziono świeże ślady nasienia. To pożyczenie grilla, które zakończyło się zasztyletowaniem, albo gwałciciel, który po wszystkim wkłada w pochwę ofiary słoik, by potem go zmiażdżyć. To nadal nie wszystko. Dzień pracy, w którym widzisz zawartość akumulatora samochodowego, którą ktoś wylał innej osobie na twarz. Ta twarz nie przypomina już twarzy. Bliższa jest pizzy, na której majestatycznie ciągnie się roztopiony ser. Życie gliniarza w takiej metropolii to nie tylko pościgi, pączki i przepocone koszulki. To dniówki wypełnione makabrą. A Tallow w jednej chwili otworzył kilka setek takich koszmarków…

Napis na okładce mówi „Bezkompromisowy kryminał, który wstrząśnie Wami niczym film Siedem”. A ja Wam powiem, że wcale nie. Absolutnie nie ujmuję powieści Ellisa czegokolwiek, ale sam fakt, że w fabule jest policjant, tajemnica i psychol nie robią z niego filmu Finchera. To bardzo dobrze i przemyślanie napisana książka, która wciąga i którą można zjeść na dwa posiedzenia. Akcja jest wartka, bohaterowie są „jacyś” i szczerze powiedziawszy – książka ta będzie świetną bazą pod scenariusz filmowy. Dlatego bez zbędnych spoilerów, bo może akurat jakiś reżyser się za nią weźmie – warto! Dla miłośników kryminałów, charakternych policjantów i psycholi z misją.