ON:

Galaktyka płonie! Horus wraz z legionami chce zniszczyć ludzkość, oddać ją spaczeniu i Bogom Chaosu. Kolejne legiony odchodzą od Boga Ojca Imperatora, przechodzą na stronę splugawionych. Najlepsi i najwierniejsi z zakonów od wieków cieszących się dobrym imieniem, ulegają zepsuciu, a z drogi, którą obrali nie ma powrotu. Jednym z nich jest Fulgrim.

„Fulgrim” jest kolejną książką wydaną przez Fabrykę Słów, opowiadającą o największej zdradzie w historii galaktyki. Zanim przejdę do samej treści, to po raz kolejny chcę pochwalić polskiego wydawcę „Czarnej Biblioteki” za rodzime wydanie. Mamy bowiem do czynienia z grubymi, ładnymi tomami, które świetnie wręcz prezentują się na półce. Okładki częściowo lakierowane są lekko pogrubione, przez co nie musimy obawiać się, że po przeczytaniu księga się rozpadnie. Nie mam też zastrzeżeń co do jakości tłumaczenia, bowiem jest ono bardzo „fandomowe” i każdy wielbiciel świata 40K nie będzie miał problemu z ogarnięciem całego uniwersum.

Fulgrim jest Prymarchą, dowódcą „Dzieci Imperatora”, wojownikiem tak dobrym, że on i jego ludzie „wyzwolili” się spod rządów Wilków Luny, jak i Mistrza Wojny. Dzięki temu sami przemierzali galaktykę i w imię Imperatora „ratowali” kolejne światy. Historia, którą opisuje na kartach powieści Graham McNeill, jest fenomenalna i chyba najlepsza z serii o „Herezji Horusa”, jakie do tej pory przeczytałem. Poznajemy bowiem krok po kroku dzieje legionu oraz towarzyszących mu cywilów, których jak rak zżera spaczenie. Zaczyna się niewinnie, podczas ataku na jedną z planet, gdzie trwają walki z xenosami. Po zwycięskiej bitwie w nietypowej świątyni Prymarcha znajduje dziwny miecz i postanawia zatrzymać jako nagrodę za wspaniałe zwycięstwo. To jest początek zguby „Dzieci Imperatora”. Historie śledzimy z perspektywy Salomona Demetera, dowódcy drugiej kampanii legionu. On towarzyszył Prymarsze podczas ataku na Atol, ostatni bastion xenosów. On także w bardzo barwny sposób opisze zepsucie i upadek legionu. Fantastyczne jest to, że z książki dowiemy się kilku ciekawych rzeczy odnośnie Fabiusa Bile, jednej z bardzo sławnych postaci Warhammera 40000. Ten mrożący krew w żyłach Lord Chaosu, był na początku zwykłym „Apothecary” i dopiero po dotknięciu zła stał się parodią ludzkiej istoty. Graham McNeill zaskakuje konstrukcją oraz postaciami, jakie tworzą historię Fulgrima. Tytułowy bohater jest tylko kołem napędowym całej opowieści. Kolejni żołnierze, który na początku z imieniem Imperatora na ustach dzielnie szli na pewną śmierć, zaczynają wątpić, zaczynają gnić w środku. Ich serca przestają bić dla jednego, jedynego władcy. Swoją drogą Imperator jest próżny i pewny siebie, negujący istnienie innych bogów poza nim, sam stał się narzędziem swojej zagłady. Inkwizycja nie dopuszcza do swojej świadomości  istnienia chaosu i spaczenia, gdy zdają sobie sprawę z tego z kim mają do czynienia, jest już o wiele za późno. Ale nawet kiedy nie ma już nadziei pojawiają się bohaterowie.

Książkę czyta się bardzo dobrze. McNeillowi udało się coś, co do tej pory w powieściach ze świata WH40K można było znaleźć u Abnetta, mianowicie stworzyć postacie prawdziwe i głębokie, których cierpienia przeżywamy tak samo mocno jak oni. To ciężka sztuka. Dla fanów uniwersum Warhammera 40K pozycja obowiązkowa.