ON:

Dick w „Łowcy Androidów” stworzył miasto, które porównać możemy do Ciągu Gibsona. Zatłoczone, brudne, pełne świateł. Nigdy nie zasypia i nigdy nie przestaje w nim padać deszcz. To miejsce gdzie nie ma pojedynczych ludzkich tragedii, bowiem w przyszłości, jaką serwuje nam autor, cała ludzkość to jedna wielka tragedia. Po wojnie, jaka wyniszczyła praktycznie większą część naszej planety, ONZ przekonuje ludność do kolonizacji innych ciał niebieskich Układu Słonecznego. Standardem stała się masowa produkcja ludzkopodobnych androidów, maszyn, których korporacja Tyrell reklamuje hasłem „Bardziej ludzcy, niż ludzie”.

Czas życia tychże istot wyznaczony jest przez wewnętrzny zegar – serce, bijące tylko cztery lata. Jest to forma zabezpieczenia przed szybkim uczeniem się oraz rozwijaniem emocji. Maszyny te są tak podobne do ludzi, że zatarła się granica pomiędzy jednymi i drugimi. Jednak człowieka charakteryzuje cecha, której nie posiadają zwierzęta, ani inne stworzenia, mowa tutaj o uczuciach. Niestety, coś się zmienia i w jednej z pozaziemskich kolonii następuje krwawy bunt Replikantów – tak potocznie nazywa się androidy. Maszyny chcą być traktowani jak ludzie. Czyżby zaczynali czuć? Pojawiają się emocje? Ale jak to możliwe? Aby mieć pewność, że nie dojdzie do kolejnych krwawych walk, otrzymują oni zakaz przebywania na Ziemi. Policja ma pełne prawo do eliminacji zbiegłych jednostek. Zabicie replikanta nie nazywa się egzekucją, ale wysłaniem na emeryturę.

Należące do serii Nexus 6 maszyny chcą dotrzeć do swoich stwórców przebywających na Ziemi, wierzą iż ich ojcowie mogą przedłużyć ich, krótki żywot. Ta czwórka zbiegów, którzy w chwili obecnej przebywają na zielonej planecie, musi zostać unicestwionych. Policja z L.A wzywa byłego łowcę androidów, Ricka Deckarda, aby w korporacji Tyrella przebadać jednego z podejrzanych za pomocą testu Voigta-Kampffa. Pozwala on sprawdzić, czy badany potrafi odczuwać ludzkie emocje. Tutaj łowca poznaje Rachel, piękność wręcz posągową, która zostaje wydelegowana przez Dr Aldona Tyrella, do wzięcia udziału w teście. Ma udowodnić policjantowi, jak bardzo rozwinięte są modele Nexus 6. Średnio po 20-30 pytaniach można dowieść i być pewnym, że mamy do czynienia z replikantem. W przypadku Rachel Deckard potrzebował ponad setki. W tym czasie czwórka zbiegów stara się odszukać niejakiego J.F Sebastiana, gdyż może on będzie mógł im pomóc. Problemem jest to, że replikanci nie przebierają w środkach i do celu dążą za każdą cenę, nawet ludzkiego życia.

Właściwie „Blade Runner” to cztery postacie, które nakręcają całą historię. Scott zrezygnował z kina typowo sensacyjnego i skupił się na aspekcie moralnym całej historii. Ponieważ w filmach i książkach od dawna pojawiał się wątek „ludzkiego robota” i wielokrotnie starano się rozprawić z emocjami maszyn, nie mamy do czynienia z niczym nowym, ale… No właśnie, nie było jeszcze tak emocjonalnego kina, starającego przygotować na przyszłość. Asimov dał swoim robotom prawa robotyki, które blokowały ich agresywne zachowania, ale tam też pojawia się watek „ducha w pancerzu”, tak dobrze znany z serii „Ghost in the shell” oraz odcinkowego „Gits-a S.A.C”. Oba nawiązują do dzieła Masamune Shirowa. W filmie Scotta Rachel nie zdaje sobie sprawy z tego, iż jest replikantem, może się czegoś domyśla, ale nie jest to do końca wiadome. Deckard w pewnej chwili ulega słabości tej istoty, która w pewnej chwili ratuje jego skórę i dochodzi do pierwszego pocałunku. Widać, że w tym przypadku chemia działa tak samo jak u wszystkich istot żywych. Ciężko będzie blade runnerowi wysłać na emeryturę tę kobietę.

Inny jest Roy Batty (fenomenalny Rutger Hauer). To niekwestionowany przywódca uciekających Nexusów. Jego krucjata ma na celu uratowanie jego oraz podwładnych, gdyż jest on jak ojciec, który nie chce, aby jego dzieci cierpiały. Podczas konfrontacji ze swoim stwórcą zadaje masę pytań, ale nie potrafi znaleźć odpowiedzi. Jego zachowanie jest cholernie ludzkie, można założyć, że czasem bardziej niż niejednej znanej nam ludzkiej istoty. Po śmierci Leona oraz Pris pragnie zemsty, uczucia jakże dobrze nam znanego. Podczas konfrontacji z Deckardem, na dachu budynku, zalany strugami deszczu wypowiada słowa “Widziałem rzeczy, w które wy, ludzie, nigdy byście nie uwierzyli. Atakujące w ogniu statki na ramieniu Oriona. Oglądałem rozświetlające mrok błyski dział w pobliżu wrót Tannhauser. Wszystkie te chwile przepadną bezpowrotnie w czasie, jak łzy pośród deszczu. Czas umierać…”. To jedna z piękniejszych scen, jakie pojawiły się we współczesnym kinie.

Filmowa wersja „Łowcy Androidów” różni się bardzo od Dickowskiego dzieła. Osobiście uważam, że jest to jeden z nielicznych przykładów, kiedy to film jest lepszy od dzieła pisanego. Całość zilustrowana jest przepiękną muzyką Vangelisa, jej elektroniczne dźwięki bardzo dobrze pokazują świat przyszłości: z jednej strony upadający, z drugiej przepełniony techniką i nowinkami. Nie jest dziwne, że „Blade Runner” jest uznawane za jedno z najlepszych dzieł scence-fiction w historii. Pozycja obowiązkowa.


Uwaga, kolejne bilety do kina czekają na Was! 

Dla naszych fanów portal pozwalający zamówić jedzenie na wynos foodpanda www.foodpanda.pl przygotował niespodziankę. Wśród wszystkich, którzy skomentują dzisiejszy wpis, rozlosujemy jedno podwójne zaproszenie do kina Atlantic w Warszawie. Bilety można wykorzystać na dowolny film (nie może być to seans premierowy ani film 3D). Macie czas do juta do końca dnia. Bilety ważne są do 30 czerwca 2013.

Foodpanda – pokaże Ci oferty wielu restauracji w Twojej okolicy. Po prostu wpisz swój adres lub kliknij na swoją lokalizację na mapie i przeglądaj restauracje. Możesz też uporządkować restauracje pod względem kuchni lub przedziału cenowego. Wyszukiwarka pokaże też czy restauracja jest otwarta i do której godziny można składać zamówienie. Zamawianie jedzenia przez internet jeszcze nigdy nie było takie proste!