ONA:

Bardzo mnie wzruszają filmy o nauczycielach i mają one u mnie od razu +1 punkt do oceny. Może temu, że sama miałam taki epizod za sobą, może temu, że ciągle gdzieś drzemie we mnie powołanie, bo bycie nauczycielem to ogromna odpowiedzialność. Wiem, że nie jestem obiektywna, ale nauczanie to najważniejszy zawód świata. Każdy inny, czy to prawnik, aktor, lekarz czy ksiądz zaczyna się od tego, że ktoś kogoś uczy. Nauczyciel to taki meta-zawód, od którego wszystko się zaczyna. I co ciekawe, wcale nie trzeba mieć skończonych studiów pedagogicznych, by być po prostu dobrym nauczycielem, który przekaże daną wiedzę: o życiu, o świecie, nawet o tym jak montować kontakty i ugruntuje ją na całe życie. Moim ulubionym filmem „nauczycielskim” jest „Stowarzyszenie umarłych poetów”, ale bardzo lubię też „Młodych gniewnych”. Katowałam się nimi te 10 lat temu, kiedy postanowiłam, że po maturze wyląduję na „nauczycielskim” uniwerku, z ogromną nadzieją, że ja też będę takim wyjątkowym belfrem. Dziś recenzja filmu, który mnie ujął totalnie. Historia o nauczycielu, który mimo swojej postępującej niepełnosprawności, nie poddał się, nie zatracił się i żył – ba, żyje nadal – aktywnie i z pasją. Z pasją do nauczania!

Kacper (Andrzej Chyra – chyba go wreszcie polubię) jest nauczycielem w jednym z liceów w Lublinie. Żyje jak każdy. Mieszka z mamą, dużo czyta, a nocami spogląda w gwiazdy. Ma przyjaciela, Wiktora (Arkadiusz Jakubik) i w tej przyjaźni trwają już 18 lat. I nagle zaczynają się problemy. Ogromne problemy. W wypadku samochodowym ginie mama Kacpra, a ten zostaje sam. Wiktor zaczyna pracować w Warszawie i też ma do niego mniej czasu. Ale to jeszcze nic. Kacper zaczyna tracić wzrok. Najpierw pojawiła się plamka. Potem zawęziło się pole widzenia. Diagnoza lekarzy była bezlitosna. Choroba będzie postępować, aż do całkowitej ślepoty… Kacper, zanim jego świat otoczy szczelnie ciemność, postanawia zrobić co w jego mocy, by przechytrzyć ułomność. Liczy kroki, dobrze się odżywia, biega. W pracy „zatrudnił” pomocników: od pisania na tablicy, od sprawdzania obecności. Nawet ze ściągającymi sobie dał radę. Jego charyzma go uratowała, a choroba w żaden sposób nie wpłynęła na to, jak pracował. Nawet w jego życiu pojawiła się kobieta, koleżanka z pracy, która zupełnie nie zorientowała się, że z jej facetem coś jest nie tak. Ale nadszedł ten moment, kiedy prawda musiała wyjść na jaw…

Jestem zdania, że najlepsze „scenariusze” pisze życie. Tak też jest z Kacprem, bo to postać prawdziwa, z krwi i kości. To dzieło jest wyjątkowe, bardzo spokojne, subtelne i wzruszające. Takie po prostu o życiu, w całym jego kolorycie, kiedy tragedie mieszają się ze szczęściem. Oczywiście motorem napędowym jest tu Chyra, ale nie tylko. Mamy też charakterną panią dyrektor (Dorota Kolak) i niepokorną Klarę (Eliza Rycembel), jest też Urszula Grabowska w roli Ewy i zagrała swoją postać bardzo fajnie, chociaż i tak na usta cisną się same złe słowa o tej bohaterce.

„Carte blanche” to dzieło zaskakująco dobre. Nie wstrząsnęło mną tak jak „Bogowie”, ale nadal – to świetne kino biograficzne, które daje do myślenia.

ON:

„Carte Blanche” jest kolejnym filmem potwierdzającym tezę, że najlepsze scenariusze pisze samo życie. Udowadnia on także, że jeśli tylko chcemy, to nasza rodzima kinematografia może być naprawdę wyjątkowo dobra. Wystarczy odrobina chęci. W przypadku tej produkcji chęci było chyba bardzo dużo, ponieważ nie można w żaden sposób kwestionować jakości tego obrazu.

„Carte Blanche” obejrzeliśmy w ramach festiwalu “Kino na granicy”. Impreza ta pokazuje, że polski film ma się dobrze. Ilość współczesnych rodzimych produkcji rośnie z roku na rok. Zdarzają się wśród nich gnioty, dzieła niezrozumiałe i wydziwiane, ale wśród nich znajdziemy także perełki. Jedną z nich jest właśnie film Jacka Lusińskiego.

Rzecz się dzieje w Lublinie, mieście białego zamku, dobrej naleśnikarni i mojej pierdolniętej byłej! W mieście tym mieszka Kacper. Jest on nauczycielem historii w jednym z liceów. To facet, który do przedmiotu oraz do swoich uczniów podchodzi inaczej, niż zwapniała część grona pedagogicznego. Swoją drogą zastanawiam się, gdzie są tacy nauczyciele? Ja za każdym razem trafiałem na sfrustrowane stare baby, które mściły się na całej klasie za swoje zmarnowane życie. Całe szczęście Kacper jest na tyle młody, że nie daje się zjeść swoim problemom, a za dni kilka będzie miał ich trochę na głowie. Wszystko zaczyna się od lekkich problemów z czytaniem.

Ponieważ problem staje się uciążliwy, Kacper odwiedza okulistę. Szereg badań daje diagnozę: postępująca choroba, która doprowadzi do całkowitej ślepoty. Mężczyzna nie chce się z tym pogodzić i postanawia podzielić się tą informacją ze swoim przyjacielem, Wiktorem. Ten od początku uważa, że należy powiedzieć o chorobie dyrektorce szkoły. Niestety, historyk tego nie ma zamiaru zrobić i jak długo da radę oszukiwać wszystkich to tak robi. W międzyczasie otrzymuje wychowawstwo klasy maturalnej, którą ma poprowadzić do egzaminu dojrzałości. Nie może też zabraknąć Ewy, pięknej pani nauczyciel, która zakochuje się w mężczyźnie. Wszystko toczy się, jak w bajce do czasu, gdy nie dowie się o chorobie Kacpra.

Fenomenem tego filmu jest Chyra, który naprawdę pokazał, że może zagrać prawdziwie i przekonująco. W jego postaci widać emocje, widać zrezygnowanie, emocjonalne upadki i zwroty. Arkadiusz Jakubik to drugi z aktorów, który dobrze odnajduje się w polskiej kinematografii. Niezależnie czy gra gryzipiórka, czy też policjanta – robi to naprawdę dobrze. Jest charakterny i łatwo go zapamiętujemy.

„Carte Blanche” to film inny niż fenomenalni „Bogowie”. Stoi niżej na podium, ale to nadal poziom, którego 90% polskich produkcji nigdy nie osiągnie. Naprawdę warto poświęcić 106 minut, na poznanie historii lubelskiego nauczyciela.