ONA:
Kiedy dowiedziałam się, że w niedługim czasie na rynku ma pojawić się książka, która będzie swoistym flirtem Indiany Jonesa z Robertem Langdonem, bohaterem powieści Dana Browna, zaklaskałam radośnie wszystkim, czym tylko się dało. Tak, to będzie dobre, to musi być dobre. Wyczekiwałam na roznosiciela, aż w końcu pojawił się z paczuszką, sygnowaną logiem Fabryki Słów.
Generalnie, książka nie ma jednego głównego bohatera i jest to zabieg bardzo fajny. Mamy dwóch panów, których losy kiedyś tam się skrzyżowały po to, by pójść odrębnymi drogami, ale z czasem znowu coś ich połączy. Archeolog – Jack Cane, próbujący wyjaśnić niejedną tajemnicę i nowo wybrany papież – John Becket, który również ma taki zamiar, ale na znacząco szerszą skalę. Nowa głowa Kościoła ma plan i chce solidnie namieszać. Jego głównym celem, podczas pontyfikatu, będzie otwarcie Archiwów Watykańskich, które skrywają niejedną tajemnicę (żeby nie powiedzieć, że są miejscem, gdzie upchnięto wszystko to, co może zagrażać jak broń masowego rażenia). Ponadto Becket chce „rozdać” majątek kościelny i żyć tak, jak żył Chrystus. Ma w nosie ochronę, konwenanse i to, co mu wypada, a czego nie. Jest pokornie niepokorny. Cane z kolei kontynuuje pracę swoich rodziców, także archeologów, którzy zginęli dwie dekady temu, w dosyć tajemniczych okolicznościach, akurat po tym, jak odnaleźli skrypt datowany na 1 wiek naszej ery, który rzuca cień na osobę Jezusa. Akcja książki rozgrywa się w wielu miejscach, mniej i bardziej znanych. Z każdym rozdziałem przenosimy się a to na dzikie pustynie Bliskiego Wschodu, a to do Rzymu czy Watykanu. Natomiast główny wątek dotyczy zagadki z początku ery. Zagadki, która trzyma za mordę całą religię, a co za tym idzie – miliony ludzi, którzy w nią wierzą i dla niej pracują. A wszystko za sprawą tajemniczych zwojów znad Morza Czarnego…
Historia jest niejasna i zarazem bardzo dynamiczna. Czyta się to świetnie. Bohaterowie powiązani są ze sobą w ciekawy sposób, czasami zaskakujący, czasami szokujący. Wszystko krąży wokół znaleziska, którego odkrycie niesie daleko idące konsekwencje. Pytanie brzmi: czy Jezus Chrystus, którego znamy z religii istniał? A może był jedynie hochsztaplerem, oszustem, gwiazdą typu Milli Vanilli? Autor stawia pewną teorię. Znaczącą rolę odgrywa tu Judasz, który rzekomo szybko rozpracował oszusta. I te wszystkie informacje ukryte są w Watykańskich Archiwach, gdzie na 80 kilometrach półek skrywane są najcięższe tajemnice, fakty, które zawstydzają i podważają autorytet, i lepiej by było, gdyby odeszły w zapomnienie, nie wychylając się poza grube mury. A jednak, nowy papież chce grać fair. Chce dać ludziom możliwość poznania prawdy, która skrywana jest od wielu wieków. Chce, by wierni poznali dogłębnie to, co Kościół robił. Ryzyko, które podejmuje – jest ogromne. Ochrona boi się o jego życie. Konserwatywni biskupi nazywają go Antychrystem, Antypapieżem, a on po prostu najbardziej na świecie wierzy w prawdę i szczerość. Chce iść drogą Jezusa, drogą ubóstwa, ale i dobroci. Chce wrócić do wartości głoszonych przez Syna Bożego. Ale chwila. Jezusa? Którego Jezusa? Jezusa – pomazańca bożego, czy Jezusa, który naśladował, który ukradł pomysł, by się bogacić, a że działał jak magnes – sukces miał murowany. Kościół musi ponieść odpowiedzialność za własne grzechy. Czy się to uda? I kolejna sprawa – co z tym wszystkim mają wspólnego tragicznie zmarli rodzice Cane’a? W wielu rozdziałach wracamy do tej historii. Właściwie, ona nadaje jej bieg. A co, jeśli ta śmierć nie była wyłącznie przypadkową tragedią? Czy archeolodzy odkryli coś, co poddaje w wątpliwość całą religię? I dlaczego papież bardzo popiera wyjawienie tajemnic? No i najważniejsze, czy ważne duchowne persony nie zastosują czasem znanego zwyczaju, który wyszedł co prawda z użycia, ale jednak – był. A może by tak zabić papieża?
Czy książka jest ciekawa? Owszem. Połączenie kryminału, bo mamy też kilka trupów, z historią tropiącą. I właśnie – z historią. To balansowanie pomiędzy fikcją i prawdą znałam do tej pory wyłącznie z dzieł Dana Browna i bardzo one mi się podobały. Tu klimat jest podobny. Do tego mamy różne inne wartościowe informacje, dotyczące kultury, historii w różnych miejscach, mamy też podłoże polityczne i wyznaniowe. Dave dzielnie odpowiadał na moje pytania dotyczące tego, które narody to te dobre, a które to te złe. Moja wiedza w tym temacie dalej kuleje. Ale wracając do samej książki. Rozkręca się delikatnie, poznajemy kolejnych bohaterów, tajemnica sięga coraz głębiej, a potem jak ruszy, to nie umiemy się oderwać. Jeszcze jeden rozdział, pieprzyć to, że jest trzecia nad ranem i za chwilę trzeba wstawać… Jeszcze jeden rozdział! Kolejne newsy waliły mnie twarz z takim impetem, że potem i tak nie umiałam zasnąć. Uwielbiam to podekscytowanie, kiedy czytam książki. Słowo po słowie – a ja zapominam, że trzeba mrugać i oddychać.
Polecam. Obiema rencami polecam. Bardzo fajna literatura. Taka moja.