ONA:
Po raz pierwszy miałam w ręku prozę Grahama Mastertona, blisko 70 letniego pisarza, który napisał ponad 100 książek. Mam dość pokrętne zdanie na temat czytania horrorów, bo albo było one zbyt ciężkie, albo nie były jakoś wybitnie straszne. Sorry, ale skoro coś nazwane jest „dreszczowcem”, to ja chcę mieć te dreszcze! I przy „Infekcji” miałam. Z jednej strony czułam obawę, czytając tę pozycję wieczorami, a z drugiej – nie mogłam się powstrzymać, by przestać.
Nie boję się psychopatów, ani zombie, ani ufoludków. Przerażają mnie tylko duchy. I o dziwo one pojawiają się w „Infekcji”. Spodziewałam się jakiegoś wirusa, trupów i badań nad szczepionkami, a tu do tego wszystkiego pojawiły się głosy przodków. Anna Grey jest profesorem epidemiologii i bada dziwne przypadki zachorowań. Harry Erskine jest „czarodziejem” – przepowiada przyszłość bogatym staruszkom. Ich losy połączą się w bardzo dziwnych okolicznościach. Jakich? Ano pojawia się dziwny wirus. Wirus, który powoduje szybką i niezbyt estetyczną śmierć. Temperatura, potem krwawe wymioty, potem śmierć i masakrycznie wykrzywiona twarz. Okej, zdarza się. Trzeba tylko wytropić co jest powodem. Podczas sekcji zwłok pojawiają się pewne tropy – dziwne ukąszenia. Wygląda na to, że to pluskwy… Były już wściekłe krowy, ptaki z grypą, czas na kolejne mordercze ustrojstwo. A potem zaczynają dziać się rzeczy dziwne. Bo jak inaczej wyjaśnić to, że w pewnym momencie zwłoki zaczynają mówić? Albo pojawiające się w dziwnych miejscach i okolicznościach postacie, które wcale nie mają pokojowych zamiarów? Jedno jest pewne: coraz więcej ludzi zaczyna chorować i umierać, a lekarze nie wiedzą co robić i z każdym kolejnym dniem cały kraj zbliża się do nieuchronnej apokalipsy.
Oj, przyznam szczerze – powaliła mnie na kolana ta książka. Jest napisana z perspektywy dwóch osób, ale to akurat żadna innowacja. Co mnie zaskoczyło, to klimat. Dużo niewiadomych, dużo dziwnych rzeczy, żadnych odpowiedzi i kilka dość konkretnych zwrotów akcji. Trup się ściele gęsto. I brzydko. Atmosfera gęstnieje z każdą kolejną stroną. Książka jednocześnie przeraża i fascynuje. Co ciekawe, mam wrażenie, że to nie Anna, czy też Harry są tu głównymi bohaterami. Oni są „opowiadaczami” i wiele wydarzeń dotyka ich osobiście, ale tu główne skrzypce należą do tajemnicy, do duchów z przeszłości, które pojawiły się ponownie tylko po to, by się zemścić…
Mam nadzieję, że ta historia kiedyś posłuży jako inspiracja do scenariusza filmowego