Joker – recenzja
Jokerów było wielu. Nicholson stworzył zabawnego Jokera, Leto – beznadziejnego. Po Ledgerze każdy inny aktor musi zmierzyć się z ogromną legendą. Jedni robią to beznadziejnie, inni – jeszcze gorzej. Wtem na scenie pojawia się Joaqin Phoenix. Aktor dziwny. Bardzo dobry, ale – dziwny. Mało o nim wiemy, a on sam co jakiś czas puszcza auto-hoaxa, by zwodzić cały świat, by z niego kpić. Phoenix będzie Jokerem. O kurwa.
Obejrzałam
Odcięłam się od trailerów, recenzji i wpisów w social mediach. Zrobiłam sobie informacyjną próżnię, gdyż absolutnie nie chciałam, by cokolwiek wpłynęło na mój odbiór. Wiedziałam, że jest dobrze.
Po jakiś 30 minutach filmu zdałam sobie sprawę z tego, że mimo, że to komiksowa ekranizacja, a DC i Marvel przyzwyczaiły nas do efektów, tempa, dynamizmu, a tu jest inaczej.
Joker -recenzja. Smutek i depresja
Jest ciężko. Smutno. Główny bohater to tragiczna mieszanka choroby psychicznej, paskudnej przeszłości, złości, systemowych błędów i procedur. „Joker” jest filmem, który zaczyna uwierać. Uwiera mocno, zapada w pamięć. Nie wiem, czy Phoenix był lepszy, niż Ledger, ale zapamiętam tę kreację aktorską na długo.
Arthur jest komikiem. Marzy o karierze w stand-upie, ale teraz może być co najwyżej clownem, który pracuje na ulicy, w szpitalu i wszędzie tam, gdzie go wyślą. Mieszka z matką. Dba o nią. Chodzi do lekarza, którzy przepisuje mu kolejne leki na złe myśli, zły humor. Jest przeraźliwie chudy i samotny. I każdego dnia jest bliżej przepaści.
Miejsce na współczucie
I wiecie co? W którymś momencie zaczynacie go rozumieć. Współczujecie mu. Wiecie, co się wydarzy, ale i tak budzą się w Was jakieś dziwne pokłady empatii. A potem zaczynacie go tłumaczyć. Że państwo mu nie pomaga, że trauma z dzieciństwa, że postępująca choroba, że społeczeństwo…
Z kina wyszłam z maksymalnie zmieszanymi emocjami. To nie jest kino superbohaterskie. To kurewsko ciężki dramat, który nie bierze jeńców. Phoenix jest świetnym aktorem, który fascynuje swoją dziwnością, a tu twórcy dali mu ogromne pole do popisu. Jest niepokojący. To chyba jego największa „zaleta”. I taki też jest jego Joker. Niepokojący. Dziwny. Skrywający coś, co jest okrutne. A w tym wszystkim… z każdą kolejną minutą, sceną zaczynamy coraz bardziej rozumieć to, co się z nim stało.