młody papież recenzja

Po moim ogromnym zachwycie The Crown, postanowiłam poświęcić kolejne, cenne i nieodwracalne godziny mojego życia, na nowy serial. Całość zapowiadała się cholernie intrygująco. Rzecz dzieje się w Watykanie, a główną postacią jest nowy, świeżo wybrany papież.

I gra go Jude Law. Młody Papież – recenzja

Czy to nieetyczne, jeśli podoba Ci się papież? Jeśli fizycznie kręci Cię papież? Pytam dla koleżanki…

Zatem Jude Law, który z roku na rok jest coraz bardziej pociągający, staje się Piusem XIII. Mało kto go zna, a jednak podczas konklawe to on zostaje wybrany. Wiemy o nim, że wychowywał się z zakonnicami, że rodzice go porzucili, że ma wybitny kontakt z tym na górze. Wygląda na to, że potrafi na niego wpłynąć. Ja to doskonale znam, bo jestem jedynaczką.

Oczywiście w Watykanie dzieje się to, co może dla wielu jest szokiem. Jest dużo seksu – w homo i hetero wersji. Zresztą – w każdej innej też. Są intrygi, tajemnice, walka o władzę. Jest pedofilia, machlojki finansowe, zamachy.

No i mamy nowego papieża, który jest bardzo konserwatywny w każdej dziedzinie życia. Mówi „Nie” aborcji, eutanazji, związkom partnerskim, związkom homoseksualnym i wszystkim innym, które nie są zgodne z nauką kościoła. Nie podróżuje, nie przemawia. Chowa się w murach watykańskich komnat. Ciągle powtarza, że z kościoła mogą odejść miliony. Że mogą, jako instytucja, wrócić do początku – do grupy wiernych, ale takich najwierniejszych.

W sumie – ma to nawet sens.

Niestety, ja spodziewałam się czegoś więcej. Chyba za dużo wiem, co dzieje się w tej instytucji, by mieć jeszcze jakieś złudzenia.

Odcinków było 10. Ciągle wierzyłam, że coś się stanie. Nie stało się nic. Serial jest okrutnie nudny. Zmarnowane 10 godzin życia. W zasadzie mogłabym próbować „ratować” moją opinię o nim wspomnieniem o dobrej, ciekawej muzyce, o pięknych zdjęciach, ale to wszystko w kontekście smętnej, wlekącej się fabuły, jest po prostu bezsensowne.

„Young Pope” to serial nudny.

Młody Papież – recenzja