Na najnowszy krążek PRR czekałem długo, bo około 10 lat. Pamiętam bardzo dobrze koncert w Warszawie, który odbył się 31 marca 2009 roku. Wtedy przed Pure Reason Revolution zagrali swój koncert Tides From Nebula. Ależ to była wybuchowa mieszanka. W 2010 roku wyszła płyta Hammer and Anvil, a potem nastała cisza. Trwała ona aż do teraz, kilka tygodni temu pojawia się bowiem zapowiedź nowego albumu pod tytułem Eupnea. Czy warto było czekać?

Trochę tego, trochę tamtego…

Pure Reason Revolution jest zespołem, który czerpiąc z wielu źródeł stworzył, własną muzyczną rzekę. Nie trudno bowiem wychwycić z grania charakterystyczne dla Chloe oraz Jona gitary i klawisze, które tak bardzo zapadły w pamięć na debiutanckim albumie „The Dark Third” oraz epce „Cautionary Tales For The Brave”. Te dźwięki pojawiają się także na nowym krążku, jednak nie zabrakło tutaj świeżego powiewu, który nadaje płycie charakteru. Sama Chloë Alper mówi, że cokolwiek będzie wychodzić spod rąk PRR, będzie zawsze echem poprzednich płyt, ale zawsze wypełnione będzie nowymi elementami. I faktycznie tak jest w przypadku nowego krążka.

Eupnea to mieszanka wszystkiego, co najlepsze z Pure Reason Revolution z dodatkiem Muse, Tool, The Gathering i wielu innych. Nie jest to jadnak kalka, kopia, a jedynie inspiracja, która pokazuje, że progresywny rock wypełniony klawiszami i elektroniką może być jeszcze lepszy.

48 minut muzycznych pejzaży

Eupnea trwa 48 minut, a na płycie znajduje się 6 utworów. Poniżej ich lista:

1. New Obsession (05:09)
2. Silent Genesis (10:20)
3. Maelstrom (05:44)
4. Ghosts & Typhoons (08:45)
5. Beyond Our Bodies (04:28)
6. Eupnea (13:23)

Jak widać mamy tutaj 3 krótsze i 3 dłuższe utwory. Rozpoczynający album „New Obsession” jest spokojnym, bardzo melodyjnym, rozwijającym się z kolejnymi sekundami wprowadzeniem. Przepięknie przeplatają się tutaj wokale Chloe oraz Jona. Tło to gitary i klawisze, które mniej więcej w połowie utworu stają się ciężkie i brudne, ale nadal nie tracą swojego hipnotyzującego zadania.

Następny w kolejce to „Silent Genesis” kawałek rozpoczynający się tym, co znamy w PRR najlepiej, delikatnej gitary i zawodzących sampli. Od razu przychodzi na myśl „Cautionary Tales For The Brave” oraz „The Dark Third”. Dla mnie to najlepsza piosenka na tym krążku. Dzieje się tak dlatego, że PRR włożyło do tego utworu niesamowite klawisze, ciężkie kojarzące się z klasyką elektroniki, która wychodzi spod palców takich sław jak Giorgio Moroder. Ale to nie koniec, w drugiej części wpadają takie „hamondy”, że aż mi ciary po plecach przechodzą. Tak fajnie wykorzystane dźwięki klawiszy to ostatni raz słyszałem na epce „Premiers Symptomes” od Air. Swoją drogą świetny album. Polecam. Wracając do PRR. Dla mnie ogromna szkoda, że „Silent Genesis” nie podyktował kierunku całej płycie, bo jeśli album ten miałby w sobie więcej lat 70-tych w czystej postaci, to mógłby naprawdę namieszać tegorocznym zestawieniu progresywnych krążków.

Pure Reason Revolution – Eupnea – część 2

Maelstrom jest następny w kolejce. I jego początek kojarzy mi się z The Gathering, poważnie pierwsza minuta, to piękny ukłon dla holenderskiego zespołu. Potem mamy bardzo lekki utwór, który raczy nas ostrzejszymi gitarami na koniec. Przyjemnie, melodyjnie, najważniejsze, że wpada w ucho.

„Ghost & Typhons” jest mieszanką ostrych i lekkich gitarowych brzmień, które w całości dają naprawdę fajny efekt. Nie wiem, dlaczego trochę mi trochę w wokalu Jona słyszę czasami Richarda Patricka z Filter. Szczególnie w tym utworze, gdy ostra gitara i werbel idą ze sobą w parze. Przeciwieństwem jest „Beyond Our Bodies” melodyjna lekka ballada, która jedynie na końcu atakuje cięższymi dźwiękami.

Zostaje jeszcze tytułowa Eupnea. To 13 minut grania, które rozłożone zostało na 3 łączące się ze sobą elementy. Nie zdziwiłbym się, gdyby każdy z nich miał oddzielny tytuł. Zaczyna się bardzo progresywnie, pojawiają się psychodeliczne klawisze, robi się głośniej. Jednak całość nadal utrzymana jest w tym „spokojniejszym” tonie. Dla mnie to drugi najlepszy kawałek na płycie, przegrywa on jednak z wyśmienitym i bardzo smakowitym „Silent Genesis”.

Dla starych fanów, ale nie tylko

Nowa płyta Pure Reason Revolution powinna trafić nie tylko do starych fanów zespołu, którzy czekali na krążek, ale także do nowych słuchaczy. To album różniący się od typowej popowej papki, która pojawia się na rynku. Trzeba przyznać że współpraca Chloe oraz Jona wychodzi na dobre rynkowi muzycznemu.

Szkoda, że płyta trwa tylko 48 minut. Mnie boli także, to, że nie rozwinięto bardziej stylistyki z „Silent Genesis”, bo to mogła być naprawdę świetna droga. Tak czy inaczej, to album na mocne 4 na 5 gwiazdek.

4.5 / 5 stars