„Córka Stalina” to książka, która trochę przeraża, tak na pierwszy rzut oka. Jest dość konkretna, ale jeśli ktoś lubi biografie, to jest do tego przyzwyczajony. I do tego porusza dość ciężki temat.
Rosemary Sullivan – “Córka Stalina” – recenzja
Zacznę od innej strony. Bardzo lubię czytać Monikę Jaruzelską. Lubię jej wspomnienia, jej pióro – lekkie, bardzo kobiece. Gdzieś tam odkładam historię, bo przecież ją znam, a wchodzę w bardziej intymny świat, do którego wpuszcza mnie autorka. U nas jej nazwisko na zawsze będzie piętnowane. Tylko co ta Jaruzelska miała zrobić?
To teraz rozszerzmy „działanie” ojca. Stalin. Jedno z tych „nazwisk”, w historii świata, które ludzkość powinna zapamiętać na zawsze. Tyran, morderca, oprawca. Ludobójca. Chyba nie muszę wymieniać dalej… i jego córka. Na zawsze naznaczona.
Dostajemy do ręki książkę – z przodu klatka dla ptaków, gwiazda z sierpem i młotem. Z tyłu zdjęcie małej dziewczynki w objęciach wąsatego mężczyzny. Córka z ojcem. Swietłana Alliłujewa i Józef Stalin.
Swietłana była najmłodszym dzieckiem Stalina, jego jedyną córką. Jej matka zmarła, gdy dziewczynka miała 6 lat. Jedni mówią, że było to samobójstwo, a inni – że zabił ją jej mąż. Tyran całe życie mocno krzywdził dziewczynkę, np. zsyłając jej ukochanego na 10 lat wygnania – niby za współpracę z angielskim wywiadem, a najpewniej za to, że młodzi mieli romans. Cztery małżeństwa, wszystkie zakończone rozwodami. Trójka dzieci… I życie, które tak naprawdę zaczęło się wtedy, gdy wystąpiła w amerykańskiej ambasadzie w New Delhi o azyl polityczny.
Gdy już pojawiła się w Stanach, rozpoczęła z hukiem – od konferencji, w której głośno potępiła reżim i działania ojca. Napięcie dyplomatyczne rosło, a gdy pojawił się plan druku książki, zrobiło się wręcz niebezpiecznie.
Jej losy, przeplatane kolejnymi miejscami, krajami, kontynentami, okazały się fascynujące. Książkę czyta się wyśmienicie. Trudno się oderwać, trudno czasami pojąć to wszystko, co się wówczas działo. Trudno do tego wszystkiego dołożyć relacje rodzinne i przez większość „podróży”, po kolejnych stronach, miałam w głowie ‚Hej, a czym się zajmuje Twój ojciec?” No cóż…
Bardzo polecam. Historia Swietłany fascynuje. Książka opatrzona jest wieloma zdjęciami, fragmentami listów… Ta opowieść wydarzyła się nie tak dawno temu, więc jestem bardzo zadowolona, że ktoś zebrał ją i mógł przekazać dalej. Dla mnie, fanki biografii, książka ta nie ma wad.