ON:

Brytyjski Spector został uznany w 2012 roku za ostatnich strażników muzyki indie pochodzących z Wysp. Ich debiutancki album przyjęto ciepło, ale nie był on czymś, co rzucało na kolana. I chociaż pojawiały się na nim zapożyczenia z innych artystów, to czuć było, że Spector mają swój własny styl. W sierpniu zeszłego roku pojawia się drugi krążek grupy. Jego tytuł to „Moth Boys”.

Gdy pierwszy raz odtworzyłem tę płytę, zastanawiałem się, czy przypadkiem w czytniku nie mam White Lies. Naprawdę – pierwsze dźwięki, wokal, sposób nagrania przypominały mi wspomniany zespół. Jednak gdy zacząłem oddawać się przyjemności słuchania zdałem sobie sprawę, że mam do czynienia z czymś zupełnie innym. Bardziej lekkim, mniej „garażowym”, czymś do czego wrzucono odrobinę elektroniki i naprawdę niezły rytm. Wokal Frederica Macphersona przypomina mi trochę wokal z The Killers, ale jest bardziej „miękki”.

To, co jest siłą „Moth Boys”, to jego lekkość i delikatność. To muzyka, która słucha się sama. Nie ma tutaj niepotrzebnego wydziwiania. Dlatego krążek jest dobrym towarzyszem pracy, zabawy, czy podróży samochodem. Kolejny plus to spójność i kompozycja. Wszystkie trzynaście piosenek wzajemnie do siebie pasuje, nie ma tutaj niepotrzebnych odskoczni. Gdy zastanawiam się gdzie umieścić ten zespół, to najłatwiej wsadzić mi tych muzyków pomiędzy „grajków” z końca lat 80-tych, którzy wyewoluowali i stworzyli na podwalinach ówczesnej muzyki coś, co łączy dwa światy. Lekkość popowego grania z czasów mojej młodości oraz bardziej nowoczesne brzmienie z klubowego, alternatywnego Londynu.

„Moth Boys” to płyta złożona z hitów. To trochę wspomniany The Killers, gdzie każda piosenka, to wpadający w ucho utwór, który spokojnie mógł się znaleźć na singlu promującym to wydawnictwo. Skonstruowanie utworów w taki sposób, jest dość dużą umiejętnością. Odpowiednie ich ułożenie i wzajemne dopasowanie pozwalają cieszyć się dziełem. Duży minus to długość płyty. 45 minut w tym dwa średnie bonus tracki, to dla mnie stanowczo zbyt mało słuchania. Szczególnie, gdy mamy do czynienia z naprawdę dobrym albumem. Spector posłuchać warto, bowiem panowie potrafią zaskoczyć.