ON:
Program ID@Xbox pozwolił na publikowanie na platformie od Microsoftu gier niezależnych. Już wcześniej były one na Xbox360, ale dopiero ID@Xbox wspiera twórców gier Indie na tak dużą skalę. Nie ma miesiąca, abyśmy nie zobaczyli nowego tytułu, stworzonego przez małe niezależne studia. Czasem składają się one tylko z jednej osoby. W przypadku opisywanego tytułu, za całą grą stoi przede wszystkim Mike Bithell, a w całym procesie twórczym pomagali mu Dany Wallace (narrator opowieści) oraz Dawid Housden, który stworzył muzykę.
„Thomas Was Alone” jest specyficzną grą platformowo-logiczną. Wcześniej mogli w nią zagrać posiadacze komputerów PC oraz konsoli PS3/Vita. Cała historia dzieje się w komputerowym systemie, który na skutek awarii sprawił, że część modułów uzyskała własną osobowość i próbuje się wydostać z wirtualnego świata. Aby to zrobić trzeba pokonywać kolejne, coraz trudniejsze etapy.
Pierwszym bohaterem jest tytułowy Thomas. Czerwony kwadrat, który może przemieszczać się w poziomie oraz podskakiwać. Naszym celem jest doprowadzenie go do końca poziomu, do konturu, który pasuje kształtem do naszego bohatera. Wydaje się to bajecznie proste, ale im dalej, tym więcej przeszkód spotkamy na naszej drodze. Całe szczęście napotkamy także inne „byty”, jakie pojawiły się po awarii systemu. Każda z nich ma inne umiejętności i inną osobowość. Niektóre potrafią wyżej skakać, inne mogą pływać, jeszcze inne mogą przemieszczać się po sufitach dzięki odwróconej grawitacji. Tak naprawdę cała historia, to opowieść o pomocy, przyjaźni i wzajemnych grupowych relacjach. Jest tu też miejsce na samotność i fobie, wszystko opowiedziane przez wyjątkowego Danyego Wallace’a.
Graficznie „Thomas Was Alone” nie ma co stawać w szranki ze współczesnymi produkcjami. To gra, która w pierwowzorze była flashówką. Ciężko więc oceniać „Thomasa”. Graficznie wszystko jest spójne, pasuje do klimatu produkcji, ale jeśli ktoś szuka tekstur w HD i niesamowitych „wodotrysków”, to nie to miejsce.
Jeśli macie kilka złotych wolnego i lubicie takiego typu produkcje, które zaskakują nie grafiką, ale historią i pomysłami, to jest to tytuł dla Was. Szkoda tylko, że bardzo szybko się kończy.