ON:
„Cubot – The Complexity od Simplicity” kosztuje około 7 złotych. To cena dwóch piw. Jeśli jednak nie lubisz główkować, a zagadki logiczne doprowadzają Cię do bólu zębów, to lepiej kup te dwa piwa.
Gra pojawiła się na rynku 8 stycznia i można powiedzieć, że raczej przeszła bez echa. Może dlatego, że jest to tytuł logiczny, okraszony prostą grafiką i mechaniką. To tytuł, który można ukończyć w godzinę, gdy skorzystamy z poradników dostępnych w sieci lub w kilka dni, jeśli zdobędziemy się na odwagę ukończyć sami wszystkie poziomy. Mi przejście „Cubota” zajęło kilkanaście godzin i kilka razy musiałem skorzystać z poradnika, bo pomimo umiejętności przestrzennego myślenia – miałem problemy z ukończeniem niektórych poziomów.
Zasady gry są proste. Na planszy mamy sześcian lub sześciany o różnych kolorach. Każdy z nich musimy przesunąć do punktu docelowego, czyli miejsca o kolorze identycznym, co bryła. Problem jest taki, że każdy nasz ruch przesuwa wszystkie znajdujące się na planszy kostki. Pierwsze levele są bardzo proste, mamy bowiem niebieski klocek, który można przesuwać w dowolnym kierunku o jedno pole. Gorzej gdy brył pojawia się więcej, a każda porusza się według innego szablonu. Wtedy należy włączyć myślenie przestrzenne, a na dodatek musimy wybiegać myślami w przód i planować kolejne posunięcia. Źle zaplanowany ruch może zakończyć się powtórką planszy. Czasem po prostu nie możemy już wykonać sensownego, umożliwiającego zakończenie levelu ruchu.
Twórcy dają nam łącznie 80 plansz, które możemy ukończyć w kilka, a czasem nawet i kilkadziesiąt ruchów. Wszystko zależy od naszych umiejętności. Jedną planszę ukończyłem po ponad stu przesunięciach kostek, rekord to czterdzieści. Od razu mówię, że nie udało mi się wymaksować, wszystkich zagadek, ale nie jest to potrzebne do ukończenia gry, jednak na pewno daje to ogromną satysfakcję.
Jeśli jesteście danami zagadek logicznych i macie w kieszeni 7 zeta, to warto zainwestować w „Cubot – The Complexity od Simplicity”, bo to jeden z tych fajnych pożeraczy czasu.