Wydawnictwo Czwarta Strona ma nosa do świetnych autorów, których bierze pod swoje skrzydła. Czytając „Najgorsze dopiero nadejdzie” Roberta Małeckiego starałem się wejść w skórę głównego bohatera i wraz z nim przełamać wewnętrzny opór, aby zająć się sprawą śmierci byłego przyjaciela. Warto było, bowiem książka Małeckiego, to naprawdę dobrze napisany kawał powieści kryminalnej. Robert Małecki – „Najgorsze dopiero nadejdzie” – recenzja
Marek Bener to pracownik „Gazety Miejskiej”, właściwie można powiedzieć, że pracował, bo właśnie dowiedział się, że czeka na niego wypowiedzenie. Ponieważ to jeden z tych bohaterów, którzy są dumni i mają swoją godność, to nie ma on zamiaru płaszczyć się przed szefem i błagać o szansę. Jest jednak druga strona medalu. Brak pracy może oznaczać brak funduszy, które Marek przeznacza na poszukiwanie zaginionej żony. Kobieta zniknęła, policja nie może jej znaleźć, ale on nadal wierzy, że uda mu się dociec, co się z nią stało. Uparcie brnie w ten swój własny obłęd. Przez to staje się dla czytelnika jeszcze lepszym bohaterem, który w gorzki, często cyniczny sposób komentuje otaczającą go rzeczywistość.
Aby tego było mało Bener musi zająć się sprawą pożaru, w którym zginał mężczyzna. Podczas przeprowadzanego śledztwa okazuje się, że to jego były przyjaciel, niejaki Wojciech Holtz – facet, który wiele lat temu uwiódł mu narzeczoną. Sprawa ta zaczyna się gmatwać, a prosząca dziennikarza o pomoc Weronika także znika w tajemniczych okolicznościach. Ale jak mówi tytuł – najgorsze dopiero nadejdzie. Cała intryga uknuta przez Małeckiego jest naprawdę wielowarstwowa i w pewnej chwili naprawdę możemy mieć wrażenie, że już w tym wszystkim się zgubiliśmy. Całe szczęście autor nie robi nas w jajo i nie daje rozwiązania na tacy, a co najważniejsze nie jest ono zwykłe, głupie i błahe. Klasa.
Niech zachętą będzie jeszcze jedno: „Najgorsze dopiero nadejdzie” jest debiutem. Debiutem, który potrafi wyrwać z butów i posiada wszystko, co oczekujemy od tego typu książek. Bohater z krwi i kości, trup, niewyjaśniona sprawa itd. Poza tym w opisywanym wcześniej „Rewersie” poznajemy już Bannera i jego pracę, co za tym idzie – łatwo się domyślić, że Małecki wprowadził na polskie salony nową postać, z którą nie będzie chciał się za szybko rozstać. To dobrze, bo do Marka Benera można się łatwo przyzwyczaić. Dla miłośników powieści kryminalnej, to lektura obowiązkowa.