uncharted-4-kres-zlodzieja-recenzja

Jeszcze nie opadł dobrze kurz po ogranym przeze mnie „Uncharted 4”, a zapowiedziano do niego kolejne DLC. Minęło oczywiście trochę czasu od momentu, w którym wraz z Nathanem i jego bratem przemierzałem zapomniane przez ludzi miejsca na Ziemi, ale nadal czasem wracam do gry, aby dozbierać ostatnie znajdźki lub zdobyć brakujące trofeum. „Uncharted 4” jest bowiem niesamowitym zwieńczeniem przygód Drake’a.

Historia dwóch braci

Całą opowieść, zaserwowaną przez Naughty Dog, połyka się jak najlepsze kino akcji, które wyszło spod rąk mistrza rozpierdzielu „Michała Zatoki”. Czego tu nie ma! Zwroty akcji, pościgi, wybuchy, trupy, czarne charaktery, narkotykowy kartel i tak dalej, i tak dalej. To, co fascynuje mnie najbardziej, to umiejętne zbalansowanie wszystkich elementów gry. Jest dużo biegania i szukania, wiele możliwych interakcji i oczywiście strzelanie bazujące na systemie osłon. Najważniejsza jest jednak historia.

Na pierwszy plan wychodzi starszy brat Nathana – Sam. To jego osoba, a dokładnie jego historia i przeżycia, prowadzą do poszukiwania skarbu Henry’ego Every’ego i mistycznej Libertalii – pirackiej kolonii na Madagaskarze. Wszystko zaś ma miejsce trzy lata po wydarzeniach z części trzeciej. Młodszy z Drake’ów poślubił Elenę i wiedzie sobie z nią spokojne życie. Nathan zarabia jako osoba zajmująca się wydobywaniem różnych rzeczy z dna mórz, rzek i oceanów, ale gdzieś ta żyłka rozrabiaki nadal w nim pozostaje. Jednak są teraz rzeczy ważniejsze niż tajemnicze wyprawy i odkrywanie skarbów. Do czasu… Niespodziewanie, zupełnie zza grobu przybywa do domu Nathana Sam i prosi go o pomoc, jego życie jest bowiem zagrożone.

uncharted-4-a-thiefs-end

W fabule jest wszystko. Pojawiają się retrospekcje opowiadające o przeszłości braci, o ich trudnym dzieciństwie, historii rodziny i wielu innych mających wpływ na fabułę rzeczach. Postacie są wreszcie bardziej ludzkie i kierują się czymś więcej niż tylko ambicją, która pcha ich do przodu, aby odnaleźć skarb.

Stare dobre śmieci

Rozgrywka w „Uncharted 4: Kres Złodzieja” nie różni się zbytnio od tego, do czego przyzwyczaiło nas Naughty Dog. Mamy bieganie, skakanie i strzelanie, od czasu do czasu pojawiają się zagadki logiczne, wszystko w starym dobrym stylu. Każdy element został jednak odpowiednio podszlifowany, dzięki czemu Nathanem kieruje się wyjątkowo przyjemnie, chociaż kilka razy przytrafiło mi się, że jego postać przykleiła się do ściany nie w tym miejscu, w którym planowałem, przez co zdarzyło mi się zginąć. Podobne akcje miałem w poprzednich częściach i nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Pomimo takich drobiazgów, sama mechanika jest doprowadzona do perfekcji. Każda chwila przepełniona akcją sprawiała, że dłonie mocniej zaciskały się na padzie. Bajka!

Piękny świat, pełen akcji

Graficznie „Uncharted 4” wygląda naprawdę obłędnie. Widoki, które przychodzi nam podziwiać, są niesamowite, a kilka lokacji po prostu urywa tyłek. Okazuje się też, że 30 klatek idealnie wystarcza na świetną zabawę. Każde miejsce ma swój niepowtarzalny klimat. Niezależnie, czy to stojąca na skraju skarpy posiadłość, czy jaskinie gdzieś wśród dzikiej roślinności. To naprawdę daje nam poczucie zróżnicowania rozgrywki i tego, że po prostu zwiedzamy świat, a w każdym miejscu czeka na nas przygoda.

Uncharted 4: Kres Złodzieja - recenzja

Jeśli chodzi o akcję, to gra daje nam pewne nowości. Pierwsza to dodatkowe opcje dialogowe, mające na celu lepsze poznanie historii, a druga rzecz to możliwość kierowania pojazdami – terenowym autem oraz łodzią motorową. Momenty, w których przyjdzie nam z nich skorzystać, są naprawdę emocjonujące, ponieważ, poza chwilami spokoju, będzie się działo. Jest jeszcze jedna mała nowość – linka, którą można użyć do pokonywania przeszkód lub rozhuśtania się na pionowych skałach. Taki drobiazg, ale posuwa wiele razy fabułę do przodu.

Jest też coś dla miłośników online

Wiadomo, że tryb online w tej serii był zachwalany przez graczy. Użytkownicy tłukli się po pyskach i strzelali w sesjach multi. Czwarta część także dają nam taką możliwość, trybów jest kilka, jak zwykle przepełnione są one akcją, możemy rozwijać swoje umiejętności i kupować wyposażenie. Wszystko zbalansowane i bardzo dynamiczne, bo aż w 60 klatkach na sekundę. Najlepsze jest to, że na razie nikt nie wpadł na pomysł dowalenia dodatkowych, trudnych trofeów online, dzięki czemu platyna w „Uncharted 4” nie jest bardzo trudna do zdobycia.

To tak naprawdę tyle, lub aż tyle

„Uncharted 4: Kres Złodzieja” jest dla mnie najlepszą grą z serii. Wyważona, przepełniona smaczkami i akcją, daje nam możliwość poczucia się jak poszukiwacz skarbów. Drake spokojnie może konkurować z Panią Croft, a wielu przypadkach szuka skarbów lepiej niż ona. Warto zagrać w najnowszą odsłonę przygód Drake’a, a teraz można zrobić to jeszcze taniej.

Uncharted 4: Kres Złodzieja – recenzja