ONA:
Wychowanie młodego człowieka to wcale nie taka prosta sprawa. I możecie sobie teraz prychać do woli i mówić, że co ja właściwie o tym wiem, skoro sama nie mam dzieci. Nie mam, ale miałam. Miałam ich setki. Praca pedagoga i nauczyciela oraz doświadczenie, które nabyłam w tym zawodzie, pozawala mi wyciągnąć pewien wniosek: tylko od dorosłych zależy, jakie dziecko będzie. Oczywiście, są te wszelkie „odstępstwa” od normy, kiedy to nagle okazuje się, że dobrze wychowany dzieciak, z dobrego i zaangażowanego w wychowanie domu, wjeżdża po pijaku w ludzi na przystanku, ale ja nadal twierdzę, że tylko od nas zależy na jakiego dorosłego wyrośnie mały człowiek, który przez pierwsze 15 lat swojego życia, chłonie wszystko jak gąbka. Przez te prawie 6 lat mojej pracy z dzieciakami, przeszłam przez chyba wszystkie możliwe problemy i powiem Wam szczerze, że mnie najbardziej przerażały te związane ze zmianami, jakie zachodzą w ciele tych moich ex wychowanków. Większość z nich naprawdę nie wiedziała co się dzieje. Pytali o wszystko, o to jak pozbyć się syfów z czoła i jak walczyć z przetłuszczającymi się włosami. Dwukrotnie przerobiłam tłumaczenie przerażonym dziewczynkom, że to, co się „stało”, to nie nadchodząca śmierć, tylko okres – normalna sprawa, z którą będą musiały się pomęczyć aż do starości. Tak, pytali też o seks. I teraz wyobraźcie sobie jak bardzo pragnęli otrzymać odpowiedź, skoro poszli do obcej osoby, a nie do mamy, taty, siostry itp. Za każdym razem, kiedy wypływał taki „newralgiczny” temat, stawałam na szczycie swojej zajebistości, by te słowa, które ode mnie otrzymają, były rzeczowe, rozwiewające wątpliwości, z jednoczesną ogromną obawą, że to, co powiem, pójdzie za tym dzieckiem i w jakiś sposób wpłynie na jego życie… Dlatego też, oglądając film „Sex Ed”, przepełniały mnie różne emocje. Taka „fala” wspomnień i jednocześnie „obawa” czy dałam radę. Bo Ed z filmu Isaaca Federa – dał.
Ed Cole (Haley Joel Osment) to młody facet, który szuka sobie miejsca na ziemi. Chce uczyć za wszelką cenę. Póki co robi w gastronomii, ale wreszcie udaje się mu i trafia do szkoły. Tam, trochę na zasadzie „zapychania” etatu, dostaje dodatkowe zajęcia. I postanawia poświęcić je na edukację seksualną. Rozprawia o fizjologii, o dojrzałości, a antykoncepcji, o chorobach. Dzieciaki, które uczęszczają na jego zajęcia, mają zupełnie inny obraz seksu. On jest pierwszym dorosłym, który rzeczowo z nimi rozmawia na ten temat, bez wulgaryzmów i porno-zapędów. Potrafi odpowiadać na pytania bez wstydu, a jednocześnie stara się pokazywać dobrą drogę. Paradoksalnie Ed ma ogromne problemy ze swoim życiem uczuciowo-erotycznym. Jest prawiczkiem, któremu marzy się wielka miłość, ale jakoś mu to nie wychodzi. Na szczęście ma przyjaciół wokół siebie i oni pomagają mu zawsze, nawet wtedy, gdy zostaje przyłapany z prostytutką przez policję. Ale problemy ze zdobyciem dziewczyny to nie jedyne, co wkrótce wydarzy się w życiu nauczyciela. Pewny wielebny będzie bardzo oburzony tym, co się „wyprawia” na zajęciach z Edem, w których uczestniczy też jego syn. Edukacja seksualna zostaje zawieszona…
Warto obejrzeć ten film. Nie tylko dlatego, żeby zobaczyć jak strasznie zmienił się ten, co widzi „dead people”, nie tylko dlatego, że to fajna, trochę prześmiewcza i szydercza komedia, ale przede wszystkim dlatego, że za pomocą lekkiej formuły dostajemy materiał do zastanowienia się, do odrobienia zadania domowego. Tu potrzebna jest zbiorowa odpowiedzialność, bo nigdy nie wiesz, kiedy w Twoim życiu pojawi się dziecko, młody człowiek, któremu będzie trzeba pewne rzeczy wyjaśnić tak, by było zadowolone i by przestało myśleć, że życie seksualne ogranicza się wyłącznie do porno-akrobacji.
ON:
Haley Joel Osment, to ten chłopak, który widział „martwych ludzi”. Kilka razy pojawił się w różnych filmach, ale nie zrobił chyba wyjątkowej kariery. Nadal cały czas ma buźkę Cherubinka, ale to troszkę za mało, aby być gwiazdą. Teraz pojawia się w „Seksie według Eda”, chamskiej komedii opowiadającej o stosunkach damsko-męskich.
Ed Cole to facet bez perspektyw. Sprzedaje bajgle w jakiejś cukierni, a jego doświadczenie matematyczne i pedagogiczne zupełnie do niczego się nie przydaje. Poza tym Ed mieszka ze swoim kumplem, który non stop bzyka panienki. Zapomniałem dodać Ed jest prawiczkiem. Próby zmiany pracy, próby zdobycia kobiety i ogólnie próby zmiany czegokolwiek – nie przynoszą skutków. Pewnego dnia przychodzi kolejny odmowny list. Wkurzony bohater postanawia wybrać się do kuratorium i wykłócić się o swoje. Na miejscu spotyka pana Washouta, który rozdziela etaty. Po krótkiej wymianie zdań okazuje się, że panowie znajdują wspólny język, a Ed znajduje wreszice pracę. Będzie prowadził zajęcia dodatkowe w jednej ze szkół.
Pierwszy dzień pracy pokazuje, jak popieprzona jest to robota. W klasie znajduje się kilkunastu uczniów, którzy siedzą w tej klasie za karę. Każdy z tej zgrai to niezłe ziółko. Nie mając pomysłu na przedmiot, zaczyna dzieciakom opowiadać o seksie, antykoncepcji, zakażeniach, chorobach i innych mniej lub bardziej przyjemnych rzeczach. Przewagą nauczyciela jest jego prawdomówność. Koleś nie owija w bawełnę i stara się zawsze odpowiedzieć na postawione pytania. Oczywiście, nie podoba się to wielu rodzicom, a szczególnie Wielebnemu Marcusowi Hamiltonowi. Facet ma świra na punkcie poprawności, kościoła i rodziny. Dla niego lekcje to zło prosto z piekła.
Komedia Isaaca Federa na podstawie scenariusza Billy’ego Kennedy’ego to naprawdę jazda po bandzie. Chamskie dowcipy i chamskie skecze to tutaj podstawa. Scenariusz wydaje się oklepany, a jednak pojawiają się tutaj perełki, które dosłownie rzucają na kolana. Szczególnie polecam rozmowy pomiędzy Washoutem i Edem Colem. Na początku podchodziłem do tego dzieła sceptycznie. Wszystko przez Osmenta, który jest taki nijaki, że aż boli. Jednak po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że on idealnie nadaje się do tej roli. Ta jego słodka buźka i cała ciapowatość potęgują postrzeganie tego obrazu i to jest dobre.
Jeśli macie ochotę na trochę chamówy to „Seksie według Eda” będzie idealny.