ON:

No i nadszedł czas na „Big Short” – film, który jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem. To, w jaki sposób przybliża się widzom kulisy wielkiego kryzysu z 2008 roku, to jak wyłożone są nam, osobom niewiele wiedzącym, wszelkie niuanse bankowego świata – jest po prostu niesamowite. Przejdźmy jednak do rzeczy.

Jeśli ten film skonstruowanyby został inaczej, to pewnie po 30 minutach zacząłbym się ślinić, poważnie. Świat wielkiej finansjery, kredytów, banków, przekrętów i machlojek jest dla niejednego człowieka tak niewyraźny i zamazany, że jego zrozumienie wydaje się niemożliwe. Tu jest inaczej. Historia opowiedziana przez Adama McKaya, jest jak dobry wykład naukowy, który przepełniony jest anegdotami, dowcipami, nietypowymi gagami i zdarzeniami. Okazuje się, że w tym 2008 rok,u kiedy wszystko się dupło, nie wszyscy stracili kasę. Były osoby, które potrafiły przewidzieć całe zdarzenie i osiągnąć zyski pomimo tego, że wielu innych ludzi zupełnie w nich nie wierzyło.

Niejaki Michael Burry MD przewidział, że rynek kredytów hipotecznych runie. Zrobił to na podstawie wielu tysięcy tabel i wykresów. Sprawdzał historię płatności kredytów i postanowił zabezpieczyć siebie i swoich inwestorów, a zrobił to w sposób przemyślany, ale potępiany przez krótkowzrocznych, łasych na kasę grubych ekonomistów. Nie poddał się jednak i szedł w zaparte, pomimo tego, że grożono mu pozwami. Zupełnie przez przypadek w tej historii pojawiają się inni gracze – Mark Baum z ekipą, Jared Vennett, Ben Ricket, Charlie Geller i jego kumpel. To garstka osób, która pomyślała tak samo jak Burry. Gdy impuls zadziałał – trzeba było reagować. Pomimo wielu przeciwności każdy z nich inwestował, a robił to z różnych powodów. Najważniejszy był jednak zarobek. To, co się wydarzyło od momentu inwestycji, do czasu krachu, opisane jest w sposób barwny i wyraźny. Reżyser i scenarzysta jasno podkreślają, że o wszystkim od początku o wszystkim wiedziały wielkie korporacje, a także rząd.

„Big Short” jest świetnie zrealizowanym dziełem. Pomimo, że nie uświadczysz tutaj trupów i strzelania, nie pojawia się żaden psychopata, to siedziałem jak na szpilkach. Dopingowałem każdemu z osobna, bo przynajmniej ta garstka postawiła się wielkiej finansjerze i starała się zrobić coś i poinformować innych o tym, co nadchodzi. Po seansie mogę powiedzieć tylko tyle: „Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony”.

ONA:

Uwielbiam filmy biograficzne i na faktach. Nie wiem dlaczego, ale przeżywam je dużo mocniej. I tak też było tym razem.

Historia, którą zobaczyłam w „Big Shot” dotyczy wydarzeń w latach 2007-2010, które działy się przede wszystkim w Stanach, ale i w kilku innych państwach. Chodzi o kasę. O malwersacje. O kryzysie, o problemach finansowych. Chodzi także o system – który prędzej czy później zaczyna kuleć, a gdy nikt się tym odpowiednio wcześniej nie zajmuje – to zdycha. I to zdycha z pierdolnięciem.

Film rozkręca się bardzo powoli, ale emocje narastają. Wiemy mniej więcej co się stanie – pytanie brzmi: kiedy? Kolejne: jak bardzo pierdolnie? Jak potoczą się losy bohaterów? Co więcej pokażą nam twórcy? Co jest fikcją? Co prawdą? I ile w tej prawdzie jest tej czystej prawdy?

„Big short” to film, w który spotkało się wielu wyjątkowych aktorów. Christian Bale ma tu uciekające oko, jest dziwny i przypomina mi Jima Carrey’a. Steve Carell wspina się na wyżyny i po raz kolejny udowadnia, że nie jest tylko tym śmiesznym Evanem z „Bruce’a Wszechmogącego”. Ryan Gosling ma tu sztuczną opaleniznę i ciemne loczki i poważnie – nie da się na niego patrzeć, ale rolę ma rewelacyjną. To on nas prowadzi po całym świecie kredytów hipotecznych, które sprawiły, że potężne i silne państwo, jakim są Stany, wstrzymało oddech. No i Brad Pitt… On tu ma najbardziej „poważną” rolę, o której nie można powiedzieć „dziwna”. Jest świetny. Jest cichy, inteligentny i skuteczny. Jego bohater prowadzi dwóch żółtodziobów… Całkiem uroczych, swoją drogą…

Jeśli w jednym filmie spotykają się tak fenomenalni aktorzy, to trudno nawet sugerować, że pod tym względem będzie słabo. W życiu. Jest świetnie. Scenarzyści zrobili rewelacyjny scenariusz, reżyser trzymał to wszystko za ryj, ale najlepszy w tym filmie jest montaż i to jak my, widzowie, staliśmy się elementem opowieści.

Świetny! Inny! Wciągający i przerażający zarazem. Polecam bardzo.