ON:

Jeszcze dobrze nie ogrzałem się po podróży, jaką zapewnił mi „Terror” Dana Simmonsa, a tu już znów czeka mnie wędrówka w lodowe ostępy. Tym razem nie jest to daleka Północ, ale postapokaliptyczne, przygraniczne rejony, stworzone przez Pawła Kornewa. „Lodowa cytadela”, bo o niej mowa, nie mrozi krwi w żyłach tak bardzo, jak historia załogi pod dowództwem Sir Johna Franklina, ale potrafi dobrze utrzymać temperaturę poniżej zera.

Kornewa w Polsce wydaje Fabryka Słów i dokłada jego książki do serii „Fabryczna zona”. To taki projekt, w którym pojawiają się książki z związane ze światem S.T.A.L.K.E.R.A,, historie postapokaliptyczne i wszystko to, co związane jest ze strefą, mutantami i innymi maszkarami. Kornew znalazł się tutaj dlatego, że potrafił stworzyć spójny, bardzo klimatyczny, przepełniony mrozem i grozą świat, który nie dość, że potrafi straszyć, to jeszcze zapewnia dużą dawkę adrenaliny.

Przygranicze Korniewa ma jeszcze jedną dodatkową cechę: trochę w nim magii, takiej specyficznej magii. Zimny wiatr niesie ze sobą nie tylko spadek temperatury, ale także dość nietypowe umiejętności, którymi obdarzone są niektóre osoby. Głównym bohaterem książki jest Jewgienij Apostoł. To taki drobny kupiec, cwaniaczek, handlujący wszystkim tym, czym się da. Lawiruje pomiędzy różnymi frakcjami, osobami, bandziorami. Jednak z racji jego pracy – rzadko kiedy dochodziło do sytuacji, w której narażony był na prawdziwe niebezpieczeństwo. Jewgienij ma pewną umiejętność, a mianowicie posiada talent jasnowidzenia. Problem jest taki, że ta cecha przynosi mu więcej szkody, niż pożytku – naprawdę tak jest. Może trudno to sobie wyobrazić, ale okazuje się, że coś, co wydaje się być niesamowitym darem, doprowadza do takiej afery, którą ciężko odkręcić. Na głowę Apostoła spadają kłopoty i to duże kłopoty. Chyba nie ma takiej siły w Przygraniczu, która nie chciałaby urwać łba naszemu bohaterowi. Zaczyna się ostra jazda.

Korniew nie bawi się w niepotrzebne rzeczy. Przede wszystkim w jego świecie nie ma miejsca na słodkie pierdzenie. Każdy myśli tylko aby przeżyć, mieć co włożyć do gara i dobrze się zabawić. Dla jednych przyjemnością będzie kielich, dla innych ostry sex. Co kto woli. Autor pozwala sobie poprowadzić opowieść tak, aby cały czas coś się działo, emocje towarzyszą nam od samego początku i nie można powiedzieć, aby historia dawała nam odpocząć choć na chwilę. Wszystko dzięki lekkiemu stylowi – „Lodową cytadelę” po prostu się czyta, a właściwie łyka na raz. Jeśli ktoś uwielbia tego typu klimaty, to na pewno będzie zadowolony, bowiem mamy do czynienia z książką, która potrafi dać czasu, a czego nam trzeba więcej. Dobre czytadło za rozsądną cenę.