Pola Kinski - "Usteczka" - recenzja

Okrutna jest ta książka. Nie wiem co mnie skłoniło, by ją kupić i przeczytać, ale… żałuję, naprawdę. Bo jest tragiczna, jeśli chodzi o fabułę, a to, w jaki sposób Pola Kinski ją napisała, boli mnie. Pola Kinski – “Usteczka” – recenzja

I kiedy już rozpędzam się, by zacząć krytykować autorkę, dopada mnie wstyd. Bo pisanie o tym, że własny ojciec przez tyle lat ją wykorzystuje, gwałci, upokarza, że cały świat odwraca się, a ty sama musisz poukładać pewne wartości, jest doprawdy dewastujące.

„Usteczka” to lektura okrutna. Przygniata, ciąży na wątrobie, a przy okazji budzi brzydkie instynkty. Bo po pierwszej „scenie” gwałtu powinnam nią pieprznąć w kąt. A ja czytałam dalej. A dalej było tylko gorzej.

W skrócie: burzliwy związek Klausa Kinskiego i piosenkarki Gislinde Kühbeck kończy się, ale para ma ze sobą dziecko – Polę. Klaus zaczyna swoją „walkę” o pozycję w świecie filmu i udaje mu się to, wkrótce staje się wielkoformatową, bardzo nieszablonową, bardzo kontrowersyjną. Polę zaczyna molestować, gdy dziewczynka miała 5 lat. Gwałci ją po raz pierwszy, gdy ma 10. Przy okazji informuje ją, że to zupełnie normalne. Jej „milczenie” kupuje prezentami, podróżami i wystawnym życiem.

Kinski umiera w 1991 roku, mając 65 lat. W 2013 roku w księgarniach pojawia się jej książka – „Usteczka”. Kobieta spowiada się w niej z całej tragedii, która ją spotkała.

„Usteczka” to nie jest lekka książka. Nie ma w sobie nawet chwili, którą można poświęcić na odpoczynek. Jest brutalna, chociaż autorka opowiada swoją historię w lekko dziecinną manierą. Może właśnie to sprawia, że tak okrutnie się ją odbiera?

Z jednej strony polecam. Z drugiej – odradzam. To nie jest pozycja dla każdego.

Pola Kinski – “Usteczka” – recenzja