„Rain World” to opowieść o zwierzaku podobnym do kota, który musi odnaleźć się w niebezpiecznym, pełnym drapieżników oraz deszczu świecie. Ta niezależna produkcja pokazuje, że gra nie musi posiadać świetnej, pięknej grafiki, by przyciągnąć na dłuższy czas. Z drugiej strony to także tytuł niezmiernie wymagający, w którym wszystko chce zabić i pożreć naszego stworka. Całe szczęście możemy próbować walczyć o przetrwanie.
Rain World – recenzja
Zarys opowieści
Historia, która jest nam opowiedziana, składa się z kilku statycznych plansz. Rodzina kotopodobnych stworków, zwanych w grze slugcat, żyje sobie spokojnie, aż pewnego dnia nadchodzi jakiś kataklizm. Deszcz zaczyna dosłownie lać się z nieba, więc zwierzaki muszą uciekać w wyższe rejony. Podczas wyprawy jeden z nich spada z przerzuconego nad wodą konaru i oddziela się od rodziny. To właśnie nim będziemy kierować.
Platformowe zabawy z kotem
Ponieważ slugcat podobny jest do kota, ma też jego właściwości. Jest gibki, dość skoczny i wciśnie się w każdą szczelinę. Podczas rozgrywki musimy pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, trzeba być zawsze najedzonym, gdyż pełny brzuszek to pełny wskaźnik zdrowia, po drugie – musimy nauczyć się kontrolować zwierzaczka. Skakanie nie jest jego najmocniejszą stroną, a niejednokrotnie właśnie skoki ratują nas przed niechybną śmiercią. A to jest właśnie najsłabszy element rozgrywki. Po tym, jak giniemy, zostajemy przeniesieni do ostatniego punktu kontrolnego, a te są rozsiane w bardzo dużych odstępach.
Dodatkowo gra ta ma bardzo skąpy poradnik, więc giniemy często i to z różnych powodów, nikt nas bowiem nie prowadzi za rączkę. Całe szczęście w „Rain World” wiele innych elementów jest trochę lepiej dopracowanych, ale nie można powiedzieć, że idealnych. Czasami kociak nie lapie się tych fragmentów otoczenia, na których nam zależy, przez co wielokrotnie giniemy podczas np. ucieczki. Inna sprawa, że gdy już wkręcimy się w sterowanie, wyczujemy zachowania kota, to wszystko jest dużo łatwiejsze. Nie powiem proste, bo bym skłamał. To wymagający tytuł i trzeba o tym pamiętać. No i najważniejsze – potężna ulewa też nas zabije, dlatego tak ważne jest dotarcie do kolejnego punktu hibernacji.
Brzydka ładna oprawa
„Rain World” jest jednocześnie bardzo ładne i bardzo brzydkie. To grafika buduje niesamowity klimat zniszczonego świata. W tle widać ruiny i zgliszcza, na pierwszym planie mamy naszego kota i zwierzaki, które chcą nas pożreć. Kolorystyka jest szara, bardzo przytłaczająca, taka, która nie daje nadziei. Pokazuje, że to nie jest przyjazny dla slugcata świat. Każda, nawet drobna dziwaczność, która pojawia się na ekranie, może być tą ostatnią, którą zobaczymy, gdyż zwyczajnie pożre białego stworka. Po prostu musimy uczyć się otoczenia.
„Rain World” zaskakuje. To tytuł inny niż wszystkie, stworzony z pomysłem, dający dużo frajdy. Gdyby jeszcze nie był tak trudny.