God of War jest chyba najbardziej rozpoznawalną serią na konsole ze stajni Sony. Nawet osoby, które nie grają, kojarzą postać Kratosa. W pewien sposób zapisał się on na kartach popkultury i za każdym razem, gdy pojawiała się nowa część opowieści o wojowniku ze Sparty, było o niej głośno. Kilka tygodni temu pojawiła się na rynku nowa część przygód Kratosa i nie ma się co dziwić, że zaorała ona ex-y konkurencji. God of War 2018 to tytuł prawie idealny.
God of War PS4 – recenzja
Dla takich gier kupujemy konsole
Gdybym nie miał PS4 i zagrał u kogoś w God of War, to na 99% zapragnąłbym posiadania konsoli od Sony. Ta gra ma w sobie coś takiego, co nie pozwala się od siebie oderwać, jest jednym z tych ekskluziwów, które zachęcą do siebie rzeszę nowych graczy. I chociaż jestem oddanym fanem Xboxa, to od bardzo dawna Microsoft nie wypuścił na wyłączność gry tak dobrej jak God of War, ba, od dłuższego czasu palma pierwszeństwa należy się właśnie błękitnym, bo od momentu The Last of Us koszą oni zieloną konkurencję. W żaden tytuł Microsoftu nie zagrałem ciągiem więcej niż 2-3 godziny, a tutaj były sytuacje, że o 4 rano zmuszałem się, aby wyłączyć PS4, bo o ósmej musiałem być na nogach. Syndrom jeszcze jednej lokacji jest tutaj czymś normalnym. Tak trzymać!
Historia napisana na nowo
Twórcy najnowszej odsłony przygód Kratosa odcięli się od korzeni serii i postawili na coś nowego. Przede wszystkim mamy do czynienia z innym niż znanym z poprzednich części rzutem kamery. Teraz wszystko obserwujemy zza pleców Spartiaty, kamera przypomina tą z Uncharted czy Tomb Raider, dzięki czemu walki są zupełnie inne, bardziej dynamiczne. W chwili pojawienia się pewnego „towarzysza podróży” staje się on swoistym radarem, ostrzega nas przed zagrożeniami. Fajne jest to rozwiązanie i trochę przypomina mi to, które pojawiło się w Hellblade, gdzie głosy informowały nas o zagrożeniu.
Jednak przejdźmy do samej opowieści, która nie została spłycona do minimum. Jest wręcz odwrotnie, można powiedzieć, że Kratos wydoroślał i przestał być tak bardzo krnąbrnym, zapatrzonym w zemstę głupcem. Odcięty w pewien sposób od wydarzeń z Olimpu wojownik żyje w zasypanym śniegiem lesie, gdzieś na północy, wśród nordyckich bóstw. Opowieść zaczyna się w momencie „pogrzebu” ukochanej Kratosa, matki Atreusa. Skąd się wziął młody, kim była jego matka, jak Kratos znalazł się w ich życiu? To wszystko pewne niewiadome, które wraz z naszą podróżą będą stawały się dla nas coraz to bardziej jasne. Trzeba przyznać, że relacja pomiędzy chłopcem i ojcem jest bardzo chłodna i czasem mamy ochotę nawrzeszczeć na obu z nich. Kratos nie potrafi okazywać uczuć, młody zaś jest w gorącej wodzie kąpany, a rozkazy są dla niego czymś zbędnym w codziennym życiu. Podczas wspomnianej ceremonii pogrzebowej przechodzimy mały samouczek, aby na jej końcu stanąć twarzą w twarz z nieznajomym. Od tego momentu przyjdzie nam rozpocząć pełną niebezpieczeństw podróż na szczyt pewnej góry.
Wiem, że to bardzo ogólny opis, ale chcę uniknąć spojlerów, ten tytuł ma bowiem niesamowicie napisane dialogi, nakreślone postaci, opowiedziane historie. Smakować się można w każdej drobnostce. Podczas podróży będziemy mieli wiele stron tekstu do przeczytania i godzin dialogów do przesłuchania. Naprawdę w pewnym momencie myślałem, że już wszystko za mną, a tu okazuje się, że mam do zwiedzenia jeszcze jeden świat, do wykonania jeszcze jedno zadanie. Odkrycie wszystkich rzeczy, grając na normalnym poziomie trudności, zajęło mi około 30 godzin i było to 30 godzin naprawdę świetnie spędzonych.
Walenie toporem na lewo i prawo
Naszą główną broną jest topór, którym możemy zrobić z wrogów siekanki. Poza atakiem zwykłym i mocnym możemy też rzucić sobie nim w kierunku wrogów i na przykład na chwilę ich zamrozić. Topór i jego właściwości pomogą także podczas rozwiązywania zagadek, które nie są jakoś bardzo skomplikowane, ale czasami wymagają delikatnego główkowania lub bystrego oka. Nie było podczas rozgrywki momentów, w których utknąłem na dłużej, ale trzeba powiedzieć, że osoby, które budowały poziomy, zrobiły naprawdę świetną robotę. Jest tutaj coś z Metroidvanii, ponieważ do wielu miejsc możemy dotrzeć dopiero w późniejszym etapie, kiedy to zdobędziemy kolejne umiejętności i sprzęt. Walka z każdym z przeciwników wymaga innego podejścia i taktyki. Niektóre stwory przyjdzie nam ubić jedynie z pomocą syna, inne wymagają odpowiedniej broni. Można tu mówić o pewnej taktyce i jest to naprawdę fajne.
Co do umiejętności, mamy tutaj drzewka rozwoju dla Kratosa oraz jego syna. Każda pozwala zadawać innego rodzaju lub też dodatkowe obrażenia, a także wykonywać finishery. Umiejętności możemy wykupić za punkty doświadczenia zdobywane w czasie podróży oraz podczas zabijania kolejnych przeciwników.
Fajny jest też system craftingu, który pozwala na tworzenie i ulepszanie przedmiotów. Domyślam się, że jest on narzucony z góry, nie mamy bowiem możliwości stworzenia własnego, indywidualnego sprzętu, ale opcji, które dostajemy od twórców, jest na tyle wiele, że nie będziemy się nudzić. Aby zrobić upgrade sprzętu, musimy mieć nie tylko odpowiednią ilość srebra, ale także różne komponenty, które wypadają z przeciwników, jakie znajdujemy w ukrytych skrzyniach itd.
Dodatkowo gra ma własny, wewnętrzny system wyzwań, który wymaga od nas np. zabicia x liczby przeciwników, odkrycia lokacji itd. Wykonanie tych zadań nagradzane jest punktami doświadczenia. Większość z nich wpada automatycznie podczas rozgrywki.
Prawie otwarty świat
Twórcy z Santa Monica Studios dali nam na tacy ogromny kawał ziemi do zwiedzenia. Nie mogę powiedzieć, że to typowy sandbox, a co za tym idzie, totalnie otwarty świat, ale nie jest do tego daleko. Możemy swobodnie przemieszczać się pomiędzy lokacjami czy to na własnych nogach, czy też przy pomocy łodzi, kiedy jesteśmy w obszarach wodnych. Możemy skrócić sobie drogę przy pomocy drzwi szybkiej podróży. Najpiękniejsze jest jednak to, że każdy obszar wygląda inaczej. Mamy tutaj skute lodem jaskinie, leśne tereny, górskie szczyty, czy też błękitne obszary zalane wodą. Każda lokacja jest naprawdę dopieszczona i wygląda fenomenalnie. Może dlatego też moja stara PS4 w kilku momentach pracowała na pełnych obrotach. Coś za coś.
God of War powraca
Nie można ukrywać zachwytów. God of War wraca z pełnym pierdolnięciem. Ten tytuł nie ma wad, a nawet jeśli się pojawiają, to momentalnie o nich zapominamy, radość z gry jest bowiem niesamowita. Jeśli zastanawiacie się nad zakupem gry, a może nawet PS4, tylko po to, by zagrać, to nie wahajcie się – ta gra jest warta każdej spędzonej przy niej minuty. To jeden z najlepszych tytułów na Playstation 4. Nasuwa się pytanie, dlaczego Microsoft nie idzie tą drogą?